Gruzińskie Marzenie miliardera Iwaniszwilego chce wprowadzić rozwiązania kojarzące się z prawem kremlowskim, bo - jak tłumaczył w internetowym Radiu RMF24 Wojciech Górecki - chce zwiększenia kontroli nad społeczeństwem. Chodzi o takie przykrycie medialne sprawy Micheila Saakaszwilego, który odbywa wyrok więzienia - dodaje analityk Ośrodka Studiów Wschodnich, znawca Kaukazu i autor książek reportażowych z tego regionu.
"Nie dla rosyjskiego prawa w Gruzji"- to hasło zalało gruzińskie media społecznościowe. Wieczorem i w nocy w stolicy tego kraju, Tbilisi, doszło do ogromnego protestu. Dziesiątki tysięcy ludzi zebrały się przed siedzibą parlamentu. Protestujący próbowali dostać się do środka, jednak służby odpowiedziały gumowymi kulami, gazem łzawiący oraz użyły armatek wodnych. Zatrzymano kilkadziesiąt osób. Ten sprzeciw wywołała ustawa, którą chce przyjąć rządząca krajem partia Gruzińskie Marzenie - to podobne do rosyjskiego prawo o zagranicznych agentach. Tak miałyby zostać nazwane organizacje i media, których 20 proc. wpływów pochodzi z zagranicy.
"Gruzińska prezydent zapowiedziała, jeżeli ustawa przejdzie pełen cykl legislacyjny, to ona ją zawetuje, natomiast Gruzińskie Marzenie dysponuje tyloma głosami, że jest to nie do odrzucenia"- mówił w internetowym Radiu RMF24 Wojciech Górecki, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich, znawca Kaukazu i autor książek reportażowych z tego regionu.
Tomasz Terlikowski: Dlaczego Gruzińskie Marzenie miliardera Iwaniszwilego chce wprowadzić takie rozwiązania kojarzące się z prawem kremlowskim, putinowskim i dlaczego robi to właśnie teraz?
Wojciech Górecki: Wydaje się, że chodzi o zwiększenie kontroli nad społeczeństwem. Zgodnie z logiką partii, która rządzi od dekady, jest w połowie trzeciej kadencji i jej ludzie obsadzali wszystkie ważne stanowiska czy większość ważnych stanowisk w kraju, w naturalny sposób dąży ona do dalszej ekspansji, nie mając po drugiej stronie rywala. Wszystkie sondaże wskazują na dość małe zaufanie Gruzinów do partii politycznych, jednak dają największą przewagę Gruzińskiemu Marzeniu. Na drugim miejscu jest partia byłego prezydenta Saakaszwilego, potem długo nic i reszta ugrupowań.
A dlaczego w tym momencie? Wydaje mi się, że chodzi o takie przykrycie medialne sprawy Micheila Saakaszwilego, który odbywa wyrok więzienia. Mamy doniesienia, nie wiadomo, na ile wiarygodne, o jego złym stanie zdrowia. Wiadomo, że bardzo źle wygląda i że stracił na wadze. To był temat, który od kilku tygodni przebija się do światowych mediów. Wydaje się, że chodziło po prostu o takie medialne przykrycie tematu Saakaszwilego.
Można powiedzieć, że Gruzińskie Marzenie jest pod wpływem Rosji? Jak duże są powiązania tej partii z Moskwą? Przyjęcie jednoznacznie rosyjskiego rozwiązania rodzi takie podejrzenia.
Tutaj mamy dwie płaszczyzny. Z jednej strony na szczeblu dyplomatycznym Rosja i Gruzja nie utrzymują stosunków dyplomatycznych. Po wojnie rosyjsko-gruzińskiej z 2008 roku one zostały zerwane i nie zanosi się na jakąś zmianę. Tutaj chodzi o kwestie Abchazji i Osetii Południowej, gruzińskich prowincji uznanych przez Moskwę w 2008 roku za niepodległe państwo.
To jest ta czerwona linia, której - póki co - żaden gruziński polityk nie przekroczy. Gruzini mają bardzo duże lęki, obawy przed Rosją. Politycy Gruzińskiego Marzenia tłumaczą swoją postawę wobec wojny na Ukrainie, która nie jest jakoś specjalnie proukraińska, w przeciwieństwie do nastrojów społecznych. Ta sytuacja braku stosunków dyplomatycznych z Rosją nie przeszkadza w ożywionych kontaktach handlowych i gospodarczych. One zostały zintensyfikowane po agresji rosyjskiej na Ukrainie. Obroty wzrosły w zeszłym roku, osiągając bardzo znaczące wielkości. Mamy też około 100-tysięczną migrację z Rosji, co w znacznym stopniu wpłynęło na wzrost PKB gruzińskiego, czyli mówiąc wprost, Gruzja finansowo korzysta na rosyjskiej agresji na Ukrainę.
Rosjanie, którzy uciekli do Gruzji, to są ci, którzy specjalnie w tej wojnie nie chcą uczestniczyć, nie są zachwyceni działaniami Putina?
To są dwie fale. Ta fala wiosenna rzeczywiście tak, jak pan mówi, to są ci, którzy nie popierali wojny, natomiast fala druga, jesienna, to uciekinierzy przed mobilizacją, którzy być może nawet samą wojnę popierają, natomiast nie chcą brać w niej udziału. Liczba migrantów oraz ich koncentracja w dużych miastach w Tbilisi, w Batumi sprawia, że to zaczyna być problem, bo to już jest kilka procent ludności Gruzji, więc to jest jeszcze ten ten aspekt.
Czy oni mogą mieć realny wpływ na politykę gruzińską? To są przecież migranci, nie mają praw wyborczych.
Oczywiście, że nie, natomiast łatwo sobie wyobrazić sytuację przy takiej koncentracji tych ludzi, że dochodzi do jakiejś prowokacji i Putin występuje w obronie pokrzywdzonych rodaków, których tam obrażają w Gruzji. To jest taki scenariusz, który nie wydaje się zupełnie science fiction.
Wróćmy jeszcze na chwilę do tego prawa. Sprzeciw i datę zapowiedziała już prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili. Ona może rzeczywiście powstrzymać jego wejście w życie?
Tak jak zapowiedziała prezydent, jeżeli ustawa przejdzie pełen cykl legislacyjny, to rzeczywiście ona ją zawetuje, natomiast Gruzińskie Marzenie dysponuje tyloma głosami, że jest to nie do odrzucenia.
Głos zabrał też amerykański Departament Stanu. Czy Gruzińskie Marzenie może się ugiąć pod presją Zachodu, czy bardziej boi się Wschodu i tych potencjalnych prowokacji Rosji?
To nie tylko Stany Zjednoczone, ale też Unia Europejska, ustami Borrella, bardzo ostro skrytykowała to nowe ustawodawstwo. Ambasada wypowiedziała się już mówiąc, że to był czarny dzień gruzińskiej demokracji. Zobaczymy. Ta ustawa, która ma wejść w życie, to będzie jeden z dwóch zgłoszonych projektów. Jeden był procedowany wczoraj, drugi ma być procedowany jutro. Jesteśmy w trakcie procesu legislacyjnego. Być może to był taki balon próbny, ten pierwszy projekt, który wczoraj przeszedł w pierwszym czytaniu i rzeczywiście nastąpi jakaś refleksja po tej zdecydowanej reakcji świata. Niemniej ten strach przed Rosją też jest bardzo duży. Z całą pewnością można się spodziewać dalszych protestów.
Gruzińska opozycja poinformowała, że protest jest bezterminowy i że będzie się zbierać przed parlamentem codziennie, ale wiemy też, że protesty w innych sprawach trwają tam z przerwami od kilku lat. Czy jest szansa, że opozycja w końcu porwie za sobą społeczeństwo, które tak jak pan powiedział - cały czas głosuje w wyborach na Gruzińskie Marzenie?
Gruzja to jest kraj, gdzie nie ma łatwych rozwiązań i łatwych odpowiedzi na pytania. Rzeczywiście jest tak, że Gruzińskie Marzenie jest tą partią, która sondażowo stoi najwyżej, natomiast już od kilkunsatu lat stabilnie około 80 procent badanych w różnych sondażach wspiera integrację z Unią Europejską, ale z kolei jest bardzo konserwatywne w swojej masie. Na przykład dwa razy tak duży odsetek Gruzinów akceptuje małżeństwo mieszane z Rosjaninem, Rosjanką niż z Amerykaninem, Amerykanką, ale ta Rosja traktowana jest jako egzystencjalne zagrożenie, więc to jest dość skomplikowana sytuacja. Myślę, że jednak to przywiązanie zwycięży, może nie do konkretnych partii, ale do tej idei, bo Gruzini się czują Europejczykami i będą wychodzić w obronie integracji, tego kursu na zbliżenie ze strukturami europejskimi na ulice. Swiadczy o tym fakt, że w ubiegłym roku, kiedy Gruzja nie dostała statusu kandydata, razem z Mołdawią i Ukrainą, ale dostała perspektywę europejską, to też wyprowadziło ludzi na protesty...
To może oznaczać, że pojawi się taki gruziński Majdan. Czy też tego by się pan w najbliższych dniach czy tygodniach nie spodziewał?
Ja bym tego nie wykluczył, natomiast czy rzeczywiście tak się stanie, to się przekonamy w najbliższych dniach. Być może jutro, być może do końca tygodnia.
Opracowanie: Emilia Witkowska