"Polska będzie się starać o dodatkowe miejsce w europarlamencie przyszłej kadencji" - przekazał brukselskiej korespondentce RMF FM polski ambasador przy UE Andrzej Sadoś. Oznaczałoby to zwiększenie liczby polskich eurodeputowanych z obecnych 52 do 53. Polska uzasadnia to danymi demograficznymi.

W związku z wyborami europejskimi, które odbędą się w czerwcu 2024 roku, planowany jest nowy podział miejsc dla każdego kraju Unii Europejskiej w Parlamencie Europejskim kolejnej kadencji.

To jednak dopiero początek walki krajów UE o miejsca, która musi się zakończyć przed końcem roku, aby możliwe były przyszłoroczne wybory. Uzyskanie dodatkowego miejsca nie będzie łatwe, bo do podjęcia decyzji konieczna jest jednomyślność wszystkich krajów UE.

Co ważne, nie tylko Polska chce dodatkowego miejsca w europarlamencie - o cztery stara się Francja, a dwa chce Belgia.

Ani Polska, ani Belgia czy Francja nie znalazły się jednak wśród krajów, którym PE zaproponował zwiększenie miejsc w związku ze wzrostem populacji, bo to głównie populacja decyduje o liczbie miejsc w PE (uwzględniana jest także potrzeba minimalnego poziomu reprezentacji obywateli z mniejszych krajów).

Polscy dyplomaci argumentują, że za postulatem Polski o dodatkowy mandat przemawiają dane demograficzne. Według danych określających większość kwalifikowaną, od stycznia 2018 roku populacja Polski stanowiła 7,41 proc. całkowitej populacji UE (wtedy krajem członkowskim była też Wielka Brytania).

Po wyjściu Brytyjczyków z UE, populacja Polski stanowi już 8,41 proc. całkowitej populacji UE, co jest wzrostem o 1 punkt procentowy.

PE już przekazał swoją listę państw, którym - według niego - należą się dodatkowe miejsca. Proponowane jest zwiększenie liczby eurodeputowanych o 11 osób, czyli z obecnych 705 do 716. Po jednym dodatkowym miejscu PE proponuje siedmiu krajom (Austrii, Danii, Finlandii, Słowacji, Irlandii, Słowenii, Litwie), a po dwa miejsca Holandii i Hiszpanii.

Dziś i we wtorek kraje UE będą o tym po raz pierwszy dyskutować, ale z rozmów dziennikarki RMF FM Katarzyny Szymańskiej-Borginon z unijnymi dyplomatami wynika, że nie dojdzie do porozumienia.

Potrzebne będą dalsze rozmowy na poziomie technicznym - powiedział jeden z rozmówców i zasugerował, że porozumienia należy się spodziewać za prezydencji Hiszpanii, która obejmuje przewodnictwo w UE od 1 lipca.

Opracowanie: