Przedłużające się sprzeciwy większości członków Rady Bezpieczeństwa ONZ wobec amerykańskich planów uderzenia na Irak mogą zepsuć starannie zsynchronizowany kalendarz inwazji, opracowany przez Waszyngton i Londyn - pisze brytyjski dziennik "Financial Times".

Chociaż oddziały amerykańskie zaczęły dostawać rozkazy wyjazdu do Zatoki Perskiej tuż przed Bożym Narodzeniem, nie ma tam jeszcze wszystkich sił lądowych, które miałyby wkroczyć do Iraku. Analitycy wojskowi sądzą jednak, że pod koniec lutego większość jednostek trzech dywizji amerykańskich, tworzących trzon sił inwazyjnych, znajdzie się u granic Iraku.

Harmonogram koncentracji wojsk w połączeniu z obawami przed prowadzeniem wojny w upale późnej wiosny zdaje się wskazywać na początek marca jako idealny termin ataku. Jednak rzecz może się skomplikować, jeśli Francja uprze się przy propozycji, aby inspektorzy rozbrojeniowi ONZ przedstawili swój następny raport

Radzie Bezpieczeństwa dopiero 14 marca.

Według "Financial Times", wojska amerykańskie i brytyjskie potrzebują jeszcze co najmniej dwóch tygodni, by dotrzeć na pozycje wyjściowe. Amerykańska 101. Dywizja Powietrzno-Desantowa, elitarna siła szturmowa, która zdaniem części ekspertów ma w pierwszej fazie wojny opanować irackie pola naftowe, otrzymała

rozkaz rozmieszczenia nieco ponad tydzień temu i jest nieprawdopodobne, by cały jej sprzęt znalazł się na miejscu przed początkiem marca.

Załadunek uzbrojenia Sto Pierwszej zaczął się tydzień temu w Jacksonville na Florydzie. Na dotarcie okrętów transportowych przez Atlantyk do Zatoki Perskiej i rozładunek potrzeba prawie trzech tygodni. Do Sto Pierwszej dołączy 2 tysiące spadochroniarzy brytyjskich z 16. Brygady Powietrzno-Szturmowej.

Do Zatoki Perskiej nie dotarły też wszystkie pododdziały amerykańskiej 4. Dywizji Piechoty, która ma wchodzić w skład sił pierwszego uderzenia. Przewiezienie jej 68-tonowych czołgów Abrams M1 może potrwać jeszcze dłużej niż sprzętu Sto Pierwszej.

Nie wiadomo jednak dokładnie, jak liczne są amerykańsko-brytyjskie siły u granic Iraku. "Financial Times" podaje, że teraz w regionie Zatoki Perskiej przebywa około 120 tysięcy żołnierzy amerykańskich. Reuter twierdził wczoraj, że w Zatoce Perskiej lub w jej pobliżu jest ich już 182 tysiące.

Planiści Pentagonu mówili jakiś czas temu, że do rozpoczęcia pierwszej fazy ataku potrzeba 150 tysięcy żołnierzy. Dalsze 100 tysięcy lub więcej wkroczyłoby do akcji kilka dni później.

Analitycy wojskowi twierdzą, że dowódcy amerykańskich sił zbrojnych, zwłaszcza lotnictwa, chcieliby, aby uderzenie na Irak nastąpiło, gdy Księżyc jest na nowiu, bo wtedy w nocy nowoczesne wojska mogą najskuteczniej wykorzystać swą przewagę w sprzęcie noktowizyjnym, a także pociski samosterujące.

Księżyc znajdzie się na nowiu nocą 3 marca, a pierwsza kwadra zacznie się

siedem dni później. Następny nów wypada 1 kwietnia, niebezpiecznie blisko pory upałów, które na południu Iraku sięgają w cieniu 31 stopni, a w maju 37 stopni Celsjusza.

Analitycy wojskowi, na których powołuje się "Financial Times", sądzą, że ze względu na pogodę i fazy Księżyca, atak może nastąpić w pierwszym tygodniu marca. Amerykańskie siły specjalne działają już w Iraku, nawiązując kontakt z siłami opozycji na północy i południu kraju i szukając irackich wyrzutni pocisków rakietowych Scud na zachodzie.

Ale spory na łonie Rady Bezpieczeństwa ONZ spowodowały, że kalendarz

inwazji znalazł się pod znakiem zapytania. Francja chciałaby dać inspektorom rozbrojeniowym czas przynajmniej do 14 marca. Za kontynuowaniem inspekcji opowiadają się także dwaj inni stali członkowie Rady Bezpieczeństwa, którzy mają prawo weta - Chiny i Rosja.

Stany Zjednoczone, po części pod wpływem namów Londynu, chciałyby przed atakiem na Irak uchwalić w Radzie Bezpieczeństwa drugą rezolucję. Mimo to podkreślają, że do uderzenia na Irak upoważnia w zasadzie już rezolucja nr 1441 uchwalona w listopadzie, bo stwierdza ona, iż Bagdad dopuścił się "rażących naruszeń" wcześniejszych nakazów rozbrojeniowych ONZ.

20:55