Sprawa Iraku podzieliła świat nie tylko na zwolenników i przeciwników wojny, ale także pokazała różnice między opowiadającymi się za akcją militarną Wielką Brytanią i USA. Jak pisze brytyjski dziennik "The Times", Londyn i Waszyngton mają inny pogląd na temat dalszej taktyki wobec Bagdadu.

Wielka Brytania próbuje przekonać USA do tego, by dyplomaci dostali jeszcze dodatkowe trzy tygodnie, zanim poproszą ONZ o zgodę na akcję wojskową przeciwko Irakowi. Brytyjski premier Tony Blair i minister spraw zagranicznych Jack Straw - według "Timesa" - chcieliby, żeby decydująca sesja ONZ odbyła się 14 marca.

Brytyjczycy twierdzą, że mogłoby to dać wystarczająco dużo czasu na przekonanie Francji i pozostałych przeciwników wojny do tego, że iracki prezydent Saddam Husajn nie współpracuje z inspektorami ONZ i że rezolucja wojenna powinna zostać przyjęta. Od kilku dni trwają brytyjsko-amerykańskie konsultacje na ten temat.

Na razie Stany Zjednoczone nie chcą zezwolić na takie opóźnienie. Waszyngton obawia się, że mogłoby to storpedować jego plany militarne. Źródło dyplomatyczne, na które powołuje się "Times", twierdzi jednak, że Londyn i Waszyngton mogą osiągnąć porozumienie w tej sprawie. Premier Blair od dłuższego czasu podkreśla bowiem, że konieczna jest druga rezolucja ONZ zgadzająca się na użycie siły wobec Iraku.

Waszyngton zdaje sobie sprawę z politycznej presji na Blaira, dlatego prezydent George W. Bush zapowiedział wczoraj, że w najbliższym czasie chce przedstawić ONZ tekst nowej rezolucji w sprawie Iraku. Dziś rząd brytyjski i amerykański mają rozpocząć prace nad nową rezolucją.

09:10