Jürg H. - wbrew temu, co sugerowała wcześniej policja - wcale nie zniknął. Co więcej, szwajcarski bankier - tak jak nakazał mu sąd - regularnie zgłaszał się na jeden z warszawskich komisariatów - ustalił reporter RMF FM Krzysztof Zasada.
H. stawił się na komisariacie zarówno w niedzielę, jak i dziś. Dlaczego wcześniej sugerowano, że mógł opuścić Polskę? Dwa dni temu, kiedy pojawił się na policji, wpisał się w złą rubrykę w dokumentach. Stąd informacja, że nie stawił się na komisariacie. Funkcjonariusze poinformowali sąd, a ten prokuraturę, że mężczyzna nie dotrzymuje warunków zwolnienia.
Dziś Szwajcar również pojawił się na komisariacie, ale tym razem wpisał się w dokumentach w dobrą rubrykę. Wpłacił też wyznaczoną przez sąd kaucję w wysokości miliona złotych.
Policjanci, pytani przez nas o zamieszanie ze szwajcarskim bankierem w roli głównej, odpowiadają, że po dokładnym przejrzeniu policyjnych dokumentów okazało się, że funkcjonariusze... przeoczyli obecność Szwajcara.
Szwajcar, jeden z dyrektorów prywatnego banku Vontobel, jest podejrzewany o pomoc w oszustwach finansowych w związku ze sprawą byłego prezesa Bayernu Monachium Uliego Hoenessa. Przez lata miał handlować na jego zlecenie walutami. Jest podejrzewany o pomoc w ukrywaniu podatków byłego prezesa - mowa jest o 38 milionach euro.
W środę Jürg H. został zatrzymany w Warszawie. Nie został aresztowany. Sąd orzekł, że wystarczy policyjny dozór, zakazał mu również opuszczania Polski. H. miał też wpłacić milion złotych kaucji.