W maju informowaliśmy o odkryciu w Krakowie największego cmentarza z końca XV wieku. Pełnił on funkcje pierwszej komunalnej nekropolii w mieście. Dzisiaj podsumowujemy odkrycia archeologiczne w centrum miasta: ul. Łobzowskiej, Garbarskiej i placu Biskupim. Okazuje się, że podczas budowy sieci ciepłowniczej MPEC, natrafiono tam na aż dwa cmentarze z 63 pełnymi pochówkami. Oprócz nich odkryto 3 ossuaria, czyli groby masowe. Łącznie ze wszystkich 3 ossuariów mamy blisko 300 worków kości – przyznaje archeolog Beata Golińska.


Najwcześniej datowane są relikty cmentarza w obrębie ulicy Garbarskiej, tuż przy skrzyżowaniu z ulicą Karmelicką przy Bazylice Karmelitów na Piasku - wyjaśnia Golińska. Nekropolia najprawdopodobniej powstała pod koniec XIV wieku

W czasie prace znaleziono w tym rejonie mur cmentarny i 2 pochówki szkieletowe, położone jeden na drugim, w bardzo złym stanie. Kości rozpadały się, część była naruszona, więc ewidentnie prace w tym miejscu już jakieś były, które naruszyły te groby - dodaje archeolog. 

Drugi w kolejności chronologicznie jest odkryty największy cmentarz w rejonie ulicy Łobzowskiej z końca XV wieku. Według szacunków archeologów mógł mieć nawet 3 ha. Na terenie cmentarza może znajdować się nawet kilkadziesiąt tysięcy pochówków. Z założenia ten cmentarz powstał jako pierwszy cmentarz komunalny, czyli dla wszystkich mieszkańców parafii Szczepana, czyli parafii znajdującej się w obrębie miasta Krakowa, natomiast ten cmentarz znajdował się już poza granicami miasta, bo chodziło o to, aby miejsca pochówków "wypychać" i lokalizować poza granicami ówczesnej gminy. Dzisiaj stoją na nim kamienice, co więcej jeździmy po nim samochodami przemieszczając się ulicą Łobzowską.

Pracownicy MPEC przyznają, że ta największa nekropolia była dla nich zaskoczeniem. Trochę nas tam zaskoczyła sytuacja, bo wiedzieliśmy, że na Garbarskiej coś może być, natomiast na ul. Łobzowskiej miało nie być nic - tłumaczy Maciej Pytel, inspektor Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Okazało się, że samochody jeżdżą po cmentarzu. I to dość płytko zakopanym - dodaje inspektor. Na jakiej głębokości odkryto pochówki? Około 40 cm pod powierzchnią asfaltu. Wystarczy dwa razy kopnąć łopatą i już mamy cmentarz.

Okryta nekropolia na ul. Łobzowskiej to cmentarz, który zaczął funkcjonować na Garbarach pod koniec XV wieku. Chowano tam ludzi do 1801 roku, kiedy nekropolia została zniszczona przez Austriaków. Cmentarz od wieków pojawiał się na mapach Krakowa i okolic. Jednak dopiero teraz udało się go dokładniej zlokalizować i określić jego wielkość.

Do dzisiaj historycy spierają się: czy najpierw powstał cmentarz czy kościół. Przypuszcza się, że cmentarz, a później dopiero dobudowano tam kaplicę - opowiada Jarosz-Romaniec. Sama kaplica, a później kościół pod wezwaniem św. Piotra Małego, został konsekrowany w 1498 roku - dodaje. 

Podczas prac oprócz pochówków odkryto mury cmentarne, gwoździe trumienne, gwoździe zwykłe, wyposażenie grobów: srebrne medaliki, krzyżyki, różańce, kości zwierzęce, ceramikę, fragmenty kafli, czy np. całą buteleczkę apteczna wykonana z kobaltowego szkła. Archeolodzy natrafili także na guziki międzywojenne, kafle, zabytki metalowe i glinianą figurkę. Występowały one w całym niemieckim kręgu (Niemcy, zachodnia Polska, Austria, Czechy, Szwajcaria, północna Francja, Niderlandy - red). Z racji tego że w Krakowie i na Garbarach było dużo kupców i rzemieślników z Niemiec, to takie figurki też się zdarzają. Były wytwarzane od XIV do XVI wieku. Przedstawiają zazwyczaj postacie kobiece z różnymi przedmiotami. Uważa się, że mogły być to przedstawienia świętych lub zabawki, albo pamiątki świątków z pielgrzymek dla dzieci - takie dwa w jednym. Do końca nie znamy ich celu - wyjaśnia Jarosz-Romaniec.


Młyn i łaźnia...

Przy cmentarzu w okolicy ulicy Łobzowskiej odkryto fragmenty młyna. Te funkcjonowały tam od XIII wieku. One ulegały licznym zniszczeniom, pożarom, były przebudowywane, bo pierwotnie tzw. "Górne Młyny" były drewniane, później zostały przebudowane i powiększone. Co jest ciekawe, według map i podręczników "Górne Młyny" znajdowały się pod dzisiejszym budynkiem nr. 3, czyli "Domem Plastyka", natomiast my natrafiliśmy na młyn natrafiliśmy na młyn zupełnie z drugiej strony ulicy zaraz za cmentarzem - opowiada archeolog Beata Golińska.

Kolejnym ciekawym odkryciem jest łaźnia. Wiedzieliśmy, że ulica Asnyka w Krakowie przez jakieś 10 do 15 lat nazywała się ulicą Łazienną. Tam w też w XIX wieku były łaźnie, ale my trafiliśmy na łaźnię, którą określono na XVIII wiek, czyli coś wcześniejszego, ale to już nie było to łaziebnictwo średniowieczne - wyjaśnia archeolog Justyna Jarosz-Romaniec. Badacz dodaje, że łaźnie publiczne mieliśmy w Krakowie na Starym Mieście, na Garbarach i na Kazimierzu. Funkcjonowały one w Krakowie od XIV do XVII wieku. Łaźnie miały swoich szefów, swoje bractwo i tradycje, płacono też składki - dodaje Romaniec. Łaziebnictwo upadło po potopie szwedzkim.

Do dzisiaj mamy bardzo mało informacji na temat funkcjonowania łaźni publicznych w XVIII wieku. Wiemy natomiast, jak korzystanie z tego typu obiektu wyglądało w średniowieczu. Nam się wydaje, że w średniowieczu ludzie byli tacy brudni, nie myli się i bali się wody, a to wcale nieprawda - zapewnia Justyna Jarosz Romaniec. Okazuje się, że każdy cech przymuszał swoich pracowników do mycia się. Biedniejsze cechy urządzały kąpiele raz na miesiąc lub raz na dwa tygodnie. Dlatego w wybraną sobotę po pracy - stąd chyba do dzisiaj niektórzy kąpią się tylko w soboty - cała załoga z danego warsztatu szła się myć. Bogatsze cechy jak np. złotnicy myli się raz na tydzień. Czasem były dodatkowe kąpiele przed świętami - przyznaje Romaniec. 

Przepełnione magazyny i muzea...?

Według badaczy w magazynach tymczasowych na czas opracowania przechowywanych jest od kilkuset tysięcy do nawet kilku milionów artefaktów archeologicznych. Muzea i stowarzyszenia niestety nie przyjmują wszystkich znalezisk, bo m.in. także borykają się z brakiem miejsca. Ile dokładnie mamy w naszym regionie tego typu zabytków?

Ha, dobre pytanie! też chciałbym to wiedzieć. Proszę pamiętać, że każde, jak się to mówi "wbicie łopaty" to szanse na znalezienie "czegoś". Jeśli tę łopatę wbijamy na obszarze rozpoznanym jako stanowisko archeologiczne (a tu trzeba przypomnieć tytaniczną pracę nad programem Archeologicznego Zdjęcia Polski rozpoczętym w 1979 roku, dzięki któremu Polska jest najlepiej zinwentaryzowanym obszarem w Europie z blisko 500 tys. stanowisk), to wiemy, że "coś" tam będzie na pewno. W ramach najróżniejszych inwestycji, czy to wykop pod instalację gazową do domku jednorodzinnego, czy budowa autostrady wydobywamy z ziemi dziesiątki tysięcy obiektów, które mają znaczenie, są inwentaryzowane i deponowane w magazynach archeologicznych - wyjaśnia dr Monika Bogdanowska, Małopolski Wojewódzki Konserwatora Zabytków. 

Na nasze pytanie, czy w Krakowie powstanie miejsce, gdzie będziemy oglądać niepokazywane dotąd artefakty, odpowiada, że jej urząd nie ma uprawnień do tworzenia tego typu kolekcji, ale jak zapewnia wszelkie działania w kierunku tworzenia tego typu miejsc będą wspierane. Szczególnie obecnie, gdy wiemy, jak ważne będzie ożywienie gospodarki po wygaśnięciu epidemii, tworzenie magazynów archeologicznych jest koniecznością - dodaje konserwator. 

Opracowanie: