Po ataku na amerykański konsulat w libijskim mieście Bengazi, USA ewakuowały pracowników placówki do Niemiec. Amerykański Departament Stanu poinformował również, że do niezbędnego minimum zredukowany został personel ambasady USA w stolicy Libii, Trypolisie.

To efekt wtorkowego ataku na amerykański konsulat w Bengazi, podczas którego zginęło czterech Amerykanów. Wśród nich ambasador USA w Libii. Powodem zajść stał się rzekomo obraźliwy wobec islamu film, wyprodukowany w Stanach Zjednoczonych. Zamach w Bengazi ostro potępił Barack Obama. Zarządził wzmocnienie środków bezpieczeństwa w amerykańskich placówkach dyplomatycznych na całym świecie. Zapowiedział, że USA będą współpracować z rządem Libii, tak aby postawić sprawców przed sądem. Amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton podkreśliła, że "wolna i stabilna Libia jest w interesie USA", wskazując, że atak na konsulat był dziełem "małej i brutalnej grupy", a nie rządu czy narodu Libii.

Rosja przyjęła wiadomość o napaści na konsulat z "głębokim zaniepokojeniem", a Francja zaapelowała do władz w Trypolisie o zrobienie wszystkiego, co w ich mocy, aby aresztować winnych. W podobnym tonie wypowiedziała się też szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton oraz szef Parlamentu Europejskiego Martin Schulz. Sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen podkreślił, że "taka przemoc nie może być nigdy usprawiedliwiana", i złożył kondolencje rodzinom i bliskim ofiar. Watykan napiętnował "prowokacje" wobec muzułmanów, które - jak podkreślono - przynoszą tragiczne rezultaty oraz pogłębiają napięcie i nienawiść.

Władze libijskie przeprosiły za atak i zapowiedziały ukaranie winnych. Wicepremier Mustafa Bu Szagur mówił o "tchórzowskim ataku na konsulat", a przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Libii Mohammed Megarjef przeprosił USA podczas transmitowanej na żywo konferencji prasowej. Wiceminister spraw wewnętrznych Libii Wanis al-Szarif winą za atak obarczył zwolenników obalonego dyktatora Muammara Kadafiego.

W Afganistanie zablokowano YouTube, do zemsty za film wezwali talibowie

Rząd Afganistanu zablokował w środę dostęp do serwisu YouTube, żeby uniemożliwić użytkownikom w tym kraju oglądanie filmu z prorokiem Mahometem w roli głównej. Serwis został odblokowany, dopiero gdy usunięto "kontrowersyjne nagranie", ale był niedostępny przez około 90 minut.

Prezydent Hamid Karzaj powiedział o twórcach filmu, że dopuścili się "diabelskiego aktu", i podkreślił, że wolność słowa nie pozwala na obrażanie islamu. Talibowie tymczasem wezwali w środę Afgańczyków do walki ze Stanami Zjednoczonymi i zachęcili do dokonania "zemsty" na żołnierzach amerykańskich.

Przeciwko nagraniu wystąpili Tunezyjczycy

Film obrażający Mahometa wywołał także falę protestów w Tunezji. W środę, w pobliżu ambasady USA w Tunisie, zgromadziło się około 200 osób. Uczestnicy demonstracji obrzucili policjantów kamieniami, podpalili flagę USA i skandowali hasła: "Obama, jesteśmy tu dla triumfu islamu" oraz "Mahomet jest panem stworzenia". Policja użyła gazu łzawiącego i strzelała w powietrze gumowymi pociskami, by rozproszyć tłum.

Prorok jako oszust, erotoman i półgłówek

Film "Innocence of Muslims" (Niewinność muzułmanów) przedstawia Mahometa jako oszusta i erotomana, który akceptuje molestowanie seksualne dzieci. 54-letni reżyser filmu mieszka w Kalifornii. W jednym z wywiadów podkreślił, że obraz powstał po to, aby prowokować. Chciał również potępić islam jak religię propagującą terror. W wypowiedzi dla "Wall Street Journal" Bacile porównał islam do "raka" i stwierdził, że jest to religia nienawiści. Twierdzi, że produkcję filmu sfinansowano z pomocą ponad 100 żydowskich sponsorów.

Samoloty bezzałogowe będą tropić zabójców ambasadora USA w Libii

Amerykańskie bezzałogowe maszyny rozpoczną loty nad Libią, aby tropić ekstremistów islamskich odpowiedzialnych za zamordowanie ambasadora USA - poinformowała CNN. Powołując się na anonimowe źródła w Pentagonie, telewizja sprecyzowała, ze samoloty będą latać m.in. nad Bengazi i zbierać dane wywiadowcze o obozach dżihadystów. Informacje będą następnie trafiać do władz libijskich. Według CNN administracja USA zapewnia, że kontrola nad operacjami samolotów będzie w rękach Libijczyków.

Wcześniej poinformowano o wysłaniu do Libii 50 żołnierzy piechoty morskiej USA. Mają oni wzmocnić ochronę amerykańskich placówek dyplomatycznych.