Po madryckich pociągach i londyńskim metrze przyszła kolej na paryską redakcję satyrycznego tygodnika. Cóż, wydaje się, że była to tylko kwestia czasu. Ba, obawiam się, że następny zamach to niestety również nie pytanie „czy”, ale „kiedy” i „gdzie”. Dlaczego? Ponieważ sprawcy kolejnych, barbarzyńskich aktów przemocy są już tutaj, wśród nas. I nie mam na myśli tylko tych, których dziadkowie, rodzice albo oni sami zostali przyjęci przez europejskie społeczeństwa z otwartymi ramionami. W nurty terrorystyczne włączają się bowiem także rodowici Europejczycy, ludzie, którzy są wychowani w kulturze śródziemnomorskiej, w duchu naszych idei i wyznają inne religie, niż islam.

Muzułmański fundamentalizm, a przynajmniej metody jego walki, będą wykorzystywane do podejmowania walki z demokracją i otwartym społeczeństw, także przez tych, którzy nie mają nic wspólnego z islamem. W przeszłości do takich ruchów można było zaliczyć na przykład faszyzm, czy komunizm. Długa tolerancja i uznawanie przez świat tych ideologii doprowadziły do globalnej tragedii przynosząc dziesiątki milionów ofiar. Strach, a cóż dopiero zgoda, nawet tylko taka dorozumiana, na to co stało się w Paryżu, mogłoby przerodzić się w przyszłości w przyzwolenie na eliminowanie wszystkich tych, którzy są inni. Wszystkich tych, którzy nie podzielają wartości ideowych, politycznych, czy religijnych fundamentalnie nastawionych partii, czy ruchów. Przyzwolenie takie mogłoby stać się także początkiem kryzysu nowoczesnego społeczeństwa obywatelskiego dzisiejszej Europy. 

Jeśli już obecnie tysiące rodowitych Europejczyków przechodzi na islam, tylko po to, by chwytać za karabiny i zabijać innych ludzi, to nie jest to objaw tylko oddziaływania fundamentalnych skrajności, czy schizofrenia niepozwalająca odróżnić dobra od zła. To może być objaw buntu przed tworzeniem otwartego społeczeństwa i pełnej równości wszystkich wobec wszystkich w każdym społeczeństwie. Jeśli tak jest, to... mamy problem. Poważny problem.

Wszystkie skrajnie prawicowe ruchy, w tym te nacjonalistycznie, czy szowinistyczne, są podobne do fundamentalizmów religijnych. Ich wspólnym mianownikiem jest bowiem brak tolerancji. Czy w naszych, europejskich społeczeństwach nie ma ludzi nastawionych nietolerancyjnie? Niestety, jest ich mnóstwo! To nie tylko islam ma więc problem, ale my, ludzie kultury śródziemnomorskiej, również. Muzułmanie różnią się od nas tylko tym, iż brak tolerancji jest tam czymś bardziej naturalnym i powszechniejszym, niż u nas. Co musimy więc zrobić, aby ograniczać zagrożenie dla naszej cywilizacji? Musimy jeszcze bardziej zwiększać tolerancję i jednocześnie walczyć z fundamentalizmem, ba z każdą skrajnością. Brak tolerancji dla nietolerancji musi więc być naszym ogniem i mieczem. Respektowanie praw mniejszości, tolerancja i szacunek dla odmienności, to wartości uniwersalne. Dla nich nie ma alternatywy i w zakresie ich stosowania nie powinno być kompromisów. 

Nie odbieramy i nie możemy odbierać komukolwiek prawa do posługiwania się własnym językiem, czy praktykowania własnej religii. Ba! europejskie konstytucje i prawo oraz międzynarodowe traktaty poszczególnych krajów stoją na straży tych wolności. Ale tak rozumiana równość i tolerancja musi charakteryzować nie tylko większość, lecz i mniejszość. Prawa bowiem nie mogą istnieć bez obowiązków. A podstawowym oczekiwaniem wobec tych, którzy mieszkają w danym kraju, jest przestrzeganie zasad i przepisów. Oczywiście, większość nie może dyktować mniejszości, jak ma żyć, ale i mniejszość nie może narzucać większości swoich przekonań i wyobrażeń o tym, jak powinien funkcjonować świat.

Europa - a więc i Polska - zmienia się na gorsze. Cichną okrzyki jedności i zrozumienia. Wzmacniają się ruchy nietolerancji, szczególnie na prawej stronie sceny politycznej. Wzrasta niechęć i wzajemne oskarżenia. Antyeuropejska Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa żąda wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. We Francji Front Narodowy Marine Le Pen dąży do zamknięcia się Europy i likwidacji Unii Europejskiej. Państwa Europy południowej, a w szczególności Malta, Włochy, Grecja, czy Bułgaria buntują się przeciw fali napływu imigrantów z Trzeciego Świata. W Polsce natomiast wydawałoby się, iż niektórzy bardziej woleliby chaos i anarchię niż władzę III RP. Czasu więc na odnowę demokracji nie ma zbyt wiele.