Działacz Młodzieży Wszechpolskiej zarzuca prezydentowi Gdańska Pawłowi Adamowiczowi, że go poniżył nazywając faszystą, a także naruszył jego nietykalność cielesną. Przed Sądem Rejonowym w Gdańsku rozpoczął się proces w tej sprawie.

Działacz Młodzieży Wszechpolskiej zarzuca prezydentowi Gdańska Pawłowi Adamowiczowi, że go poniżył nazywając faszystą, a także naruszył jego nietykalność cielesną. Przed Sądem Rejonowym w Gdańsku rozpoczął się proces w tej sprawie.
Aleksander Jankowski i Paweł Adamowicz w sądzie /Roman Jocher /PAP

Sprawa dotyczy wydarzenia, do którego doszło 7 listopada 2017 roku w Ratuszu Głównego Miasta w Gdańsku podczas wystąpienia Adama Michnika.

Tuż po rozpoczęciu wykładu kilkuosobowa grupa działaczy Młodzieży Wszechpolskiej chciała wręczyć Michnikowi - w ramach happeningu - wiaderko z substancją imitującą smołę. Według relacji członków MW, Michnik kurtuazyjnie podziękował za przedmiot, ale potem agresywnie miał interweniować wobec nich prezydent Gdańska.

Ja osobiście poczułem się dotknięty, że pan prezydent naruszył moją nietykalność cielesną - to było pchnięcie z użyciem siły, co widać na filmikach. Doszło też ze strony prezydenta Gdańska do zniesławienia Młodzieży Wszechpolskiej, ponieważ nie jesteśmy ani organizacją totalitarną, ani faszystowską - powiedział dziennikarzom, po zakończeniu środowej rozprawy, 24-letni sekretarz koła Młodzieży Wszechpolskiej w Gdańsku, Aleksander Jankowski.

Prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz, akt oskarżenia ze strony działacza MW określił jako "humorystyczny". Jeżeli ktoś się zapisuje do organizacji politycznej i nacjonalistycznej, to musi się liczyć z tym, że będzie oceniane jego zachowanie. I pan Jankowski ma pretensje, że publiczność nazwała go faszystą? To jest po prostu przedszkole. W akcie oskarżenia napisał nawet, że jego równowaga została naruszona - na filmie widać wyraźnie, że na dwóch nogach trzyma się bardzo sprężyście. Jesteśmy świadkami tego, że za pieniądze podatników marnuje się czas ważnego funkcjonariusza publicznego, samorządowca, ale i też czas sędziego, który być może miałby do rozstrzygnięcia ważniejsze sprawy - ocenił Adamowicz.

Moja rola polegała na tym, że jako współgospodarz spotkania i wieloletni przyjaciel Adama Michnika poczułem się moralnie zobowiązany, aby nie siedzieć biernie i nie patrzeć na rozwój wypadków i podszedłem, aby rozdzielić swoim ciałem Adama Michnika od agresora i powiedziałem: "dość tego cyrku, już swoje zrobiliście i możecie sobie pójść" i dotknąłem oskarżyciela - i to wszystko. Natomiast później ochroniarze już bardziej rześko wchodzili w kontakt fizyczny, można powiedzieć, że pchnęli pana Jankowskiego, ale ochroniarze nie są atrakcyjni, żeby podawać ich do sądu - dodał prezydent Gdańska.

Rozpoczęty w środę proces miał charakter niejawny, choć żadna ze stron o to nie wnioskowała. Dziennikarze i publiczności nie zostali wpuszczeni na salę rozpraw.

W marcu sąd zaproponował obu stronom zawarcie kompromisu, ale mediacje się nie powiodły.

Kolejna rozprawa odbędzie się pod koniec maja. Sąd ma przesłuchać jako świadków między innymi trójkę działaczy MW oraz historyka, redaktora naczelnego "Przeglądu Politycznego" Wojciecha Dudę.

(ak)