Dżochar Carnajew, podejrzany o przeprowadzenie zamachu w Bostonie, nie będzie sądzony jako "wrogi bojownik" (enemy combatant) - poinformował Biały Dom. Według źródeł sądowych 19-latek usłyszał już zarzuty. Mężczyźnie grozi kara śmierci.

Rzecznik Białego Domu Jay Carney wyjaśnił, że mający korzenie czeczeńskie Carnajew będzie sądzony przez cywilny wymiar sprawiedliwości. 19-latek usłyszał zarzuty "zastosowania broni masowego zniszczenia oraz rozmyślnego niszczenia mienia skutkującego śmiercią ludzi". To uzasadnia żądanie dla niego m.in. kary śmierci, czy dożywocia - podało ministerstwo sprawiedliwości. Carnajew usłyszał zarzuty w szpitalu, do którego trafił po piątkowym zatrzymaniu. Policja odmawia komentowania informacji jakoby ciężko ranny 19-latek kontaktował się pisemnie ze służbami prowadzącymi śledztwo.

"Powinien być sądzony według prawa wojennego, bo mógłby odmówić zeznań"

O to, by Carnajew był sądzony nie na podstawie cywilnego prawa karnego, lecz prawa wojennego (Law of War) i jako wrogi bojownik (enemy combatant) zaapelowało trzech republikańskich senatorów: John McCain, Lindsey Graham oraz Kelly Ayotte. Jako "enemy combatants" określa się podejrzanych o terroryzm, którym odmawia się statusu jeńców wojennych, ale także prawa do procesu przed normalnym sądem USA. Status ten przypisano głównie terrorystom-obcokrajowcom.

We wspólnym oświadczeniu republikańscy senatorowie tłumaczyli, że Dżochar mógłby odmówić zeznań, tymczasem absolutnie kluczowe jest ustalenie w wyniku przesłuchań, czy istnieje groźba dodatkowych ataków. Przekonywali, że normalna procedura karna zabrałaby lata. Pozostajemy zagrożeni przez radykalny islam i mamy nadzieję, że administracja Obamy poważnie rozważy opcję sądzenia go jako "wrogiego bojownika" - napisali.

Przeciwko wystąpił m.in. dziennik "New York Times", według którego chcą, by Carnajew był "zatrzymany w areszcie wojskowym, bez dostępu do adwokata i praw podstawowych, czyli tego co odróżnia ten kraj od autorytarnego reżimu". Dziennik zaapelował, by administracja prezydenta Baracka Obamy nie pozwoliła na to, by "emocje" związane z tragedią w Bostonie "zadeptały amerykański system sprawiedliwości".

Pomysł poparł natomiast konserwatywny "Wall Street Journal", przekonując w poniedziałkowym artykule redakcyjnym, że potraktowanie Carnajewa jako "wrogiego bojownika" byłoby korzystne, gdyż umożliwiłoby śledczym jego długie przesłuchiwanie bez adwokata. Dziennik przypomina, że prezydent Obama zakazał kontrowersyjnych tzw. wzmocnionych technik przesłuchań, jakie CIA stosowała w walce z Al-Kaidą po zamachach 11 września. "Długa psychologiczna presja mogłaby mieć kluczowe znaczenie dla ustalenia, czy bracia współpracowali z kimś innym, czy przechodzili szkolenia" - argumentuje "WSJ".

Bracia mogli planować inne zamachy

O przeprowadzenie tydzień temu zamachów bombowych na mecie maratonu w Bostonie podejrzani są dwaj bracia: 19-letni Dżochar i 26-letni Tamerlan. Ten drugi zginął w piątek, jednak jak podała policja w Watertown, prawdopodobnie nie w wyniku strzelaniny z policją, jak podawano wcześniej, ale pod kołami samochodu kierowanego przez Dżochara. Młodszy z braci miał przejechać brata kradzionym mercedesem, gdy Tamerlan wysiadł ze swojej hondy i wdał się w strzelaninę z funkcjonariuszami. Kiedy skończyła mu się amunicja i policjanci próbowali go skuć, wówczas Dżochar podjechał swoim mercedesem; policjanci rozpierzchli się, a auto najechało na obalonego na ziemię Tamerlana i pociągnęło go za sobą - podał szef policji w Watertown Edward Deveau, którego wypowiedź cytuje dziennik "Boston Globe".

Media za oceanem twierdzą, że bracia mogli planować kilka innych zamachów. Policja ujawniła, że posiadali i broń i ładunki wybuchowe. 

Mieszkańcy Bostonu palą znicze ku czci ofiar

W poniedziałek w Bostonie odbył się pogrzeb 29- letniej Krystle Cambell. To jedna z trzech ofiar zamachu. W Bostonie powstało symboliczne miejsce pamięci, gdzie mieszkańcy palą znicze ku czci ofiar. To zajmie trochę czasu zanim ludzie powrócą do normalności, do normalnego życia - usłyszał korespondent RMF FM Paweł Żuchowski.