W Afganistanie zatrzymano groźnego terrorystę Mashahuda. To najprawdopodobniej on skonstruował bombę, która w grudniu zabiła pięciu polskich żołnierzy - dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Terrorysta został zatrzymany podczas wspólnej operacji afgańskich i amerykańskich Sił Specjalnych.

Siły amerykańskie wykorzystały informacje przekazane przez polskie służby specjalne i nasze rozpoznanie. Po zamachu polscy wojskowi zbierali dane, mogące naprowadzić ich na osoby odpowiedzialne za zabójstwo żołnierzy. W prowincji Ghazni zatrzymali kilku Afgańczyków, którzy przekazali informacje o podejrzanym. Dowody przekazano siłom koalicyjnym. Mashahuda zdradziły specyficzne sposoby konstruowania dużych ładunków wybuchowych. Terrorysta został schwytany podczas próby ucieczki i schronienia się na pograniczu afgańsko-pakistańskim w prowincji Nangarhar w dystrykcie Surkh Rod.

Mashahud odpowiadał za dostawę broni i planowanie ataków na dużą skalę, skierowanych przeciw lokalnej ludności i wojskom koalicji.

Ładunek ważył 100 kilogramów, rozerwał ich auto na strzępy

Żołnierze, zajmujący się projektami odbudowy, wracali z miejscowości Razzak, gdzie sprawdzali postęp prac przy miejscowym mauzoleum. W konwoju jechało sześć samochodów, a w nich około 30 osób. Do ataku doszło, gdy wjechali na teren zabudowany - pod opancerzonym pojazdem, jadącym w środku konwoju, eksplodowała 100-kilogramowa mina. Zginęli wszyscy żołnierze, jadący M-Rapem: st. kpr. Piotr Ciesielski, szt. szer. Łukasz Krawiec, st. szer. Marcin Szczurowski, st. szer. Marek Tomala i szer. Krystian Banach.

Był to najbardziej krwawy atak w historii polskiego kontyngentu w Afganistanie. Polska prokuratura wojskowa wszczęła w tej sprawie śledztwo.

PKW Afganistan/RMF FM