Międzynarodowa grupa naukowców zaprezentowała dźwięki, które mogły kiedyś, około 165 milionów lat temu, towarzyszyć dinozaurom. Odgłosy godowe, wydawane przez żyjące w tamtych czasach pasikoniki, odtworzono dzięki badaniom wyjątkowo dobrze zachowanych skamieniałości prehistorycznego owada. Pisze o tym w najnowszym numerze czasopismo "PNAS".

Owad, któremu nadano nazwę Archaboilus musicus tak dobrze się zachował, że pod mikroskopem widać nawet strukturę ząbków, zgrubień na jego skrzydłach, dzięki którym mógł wydawać charakterystyczne dźwięki. Te tak zwane narządy strydulacyjne emitują odgłosy przy pocieraniu skrzydeł tylnymi odnóżami.

Porównanie ich z analogicznymi aparatami u blisko 60 gatunków współczesnych pasikoników pozwoliło ustalić, że jurajski konik polny zakłócał dinozaurom ciszę i spokój dźwiękami o częstotliwości 6,4 kHz.

Zdaniem naukowców, to odkrycie oznacza, że już w tak odległych czasach owady opanowały sztukę wabienia partnerek śpiewem o określonej, stosunkowo niskiej częstotliwości, który mógł być słyszalny z większych odległości. Pasikoniki ryzykowały oczywiście, że śpiew wyda je drapieżnikom. Czego jednak nie robi się po to, by się rozmnożyć? Tak wtedy, jak i teraz.

Kto wie, może miliony lat temu i chrząszcz brzmiał w trzcinie podobnie jak dziś?