Austriaccy archeolodzy znaleźli w mieście Tulln na Dunajem kompletny szkielet wielbłąda, pochodzącego z XVII wieku, który prawdopodobnie przywędrował w te okolice z oblegającą Wiedeń armią Kara Mustafy. Wielbłądy były przez Turków wykorzystywane do transportu, ten konkretny mógł trafić w ręce Austriaków jako łup wojenny lub w ramach wymiany. Fakt, że szkielet nie jest zniszczony wskazuje na to, że zwierze nie zostało ubite i raczej zdechło z przyczyn naturalnych.

Szkielet odkryto w 2006 roku, w czasie przygotowań do budowy centrum handlowego. W pierwszej chwili myślano, że to szczątki konia lub krowy. Dokładniejsza analiza kości pokazała szybko, że to jednak wielbłąd. Szczątki wielbłądów pochodzących z czasów rzymskich wcześniej już w Europie znajdywano, to były zwykle jednak tylko pojedyncze kości. Tym razem znalezisko jest znacznie cenniejsze.

Badacze z University of Veterinary Medicine w Wiedniu opublikowali właśnie na łamach czasopisma "PLOS ONE" wyniki badań, które wskazują, że zwierze mogło dotrzeć w rejon miasta Tulln na pokładzie łodzi. Dla miejscowych było zapewne egzotyczną atrakcją, być może nie wiedzieli, czym go karmić, co mogło przyczynić się do jego śmierci. Zakopano go w całości.

Badania, w tym analiza DNA pokazały, że wielbłąd był wykastrowanym, 7-letnim samcem, hybrydą dwóch gatunków, dromadera i baktriana. Taka hodowla była w tych czasach dość popularna, a hybrydy były od obu gatunków większe, bardziej wytrzymałe i łatwiejsze do prowadzenia. To szczególnie przydawało się w armii.

Na miejscu znaleziono też fragmenty ceramiki, monetę "Rechenpfenning" datowaną między 1643 a 1715 rokiem i butelkę z lekiem z "Apotheke zur Goldenen Krone", która istniała w Wiedniu w latach 1628 - 1665. Z dobrym przybliżeniem można założyć, że wielbłąd rzeczywiście pochodził z czasów Króla Jana III Sobieskiego, choć nie ma gwarancji, że do Tulln trafił po Bitwie pod Wiedniem.