Kolejny tajfun daje się we znaki na Tajwanie. Żywioł zabił już dziewięć osób a 16 uznano za zaginione. Ulewne deszcze spowodowały obsunięcia ziemi i lokalne powodzie. Wiatr dochodził w porywach do 170 kilometrów na godzinę. Władze zdecydowały się w związku z tym, na odwołanie wielu lotów i połączeń kolejowych. Na wschodnim wybrzeżu zamknięto wszystkie porty

Ulewne deszcze spowodowały już w nocy w Hualien, leżącym 160 km na południe od Tajpej, potężne obsunięcia ziemi i powodzie, w których życie straciło dziewięć osób - komunikuje tajwańskie centrum pomocy w klęskach żywiołowych. W Hualien oraz w rejonie położonego w centrum wyspy miasta Nantou 16 osób, w tym dwóch policjantów, zaginęło bez wieści. Zwykle zatłoczone podczas porannego szczytu ulice stolicy świeciły dziś rano pustkami. Większość szkół i instytucji rządowych zawczasu zamknęło swoje podwoje. Nieczynna była też tajwańska giełda. Tajfun zmierza teraz w kierunku najsłynniejszego na Tajwanie parku technicznego Hsinchu. Jeśli spodziewany tam po południu żywioł doprowadzi do wyłączeń energii elektrycznej, wówczas nastąpi przerwa w produkcji u największych na świecie dostawców chipów komputerowych. Przesuwający się z prędkością 110 km/godz tajfun Toraji z wolna jednak słabnie, a skręcając na północ wytracił siłę nawet do 17 km/godz. W porywach Toraji pędził z prędkością 155 km/godz.

07:10