Maleją szanse na odnalezienie kogoś żywego po wtorkowym trzęsieniu ziemi w Salwadorze. Wstrząsy o sile 6,6 w skali Richtera były drugim w ciągu miesiąca tak potężnym trzęsieniem w tym kraju.

Dotychczas spod gruzów wydobyto ciała 274 ofiar. Są wśród nich dzieci. W jednej z najbardziej zniszczonych wiosek, Candelaria, pod gruzami przedszkola zginęło co najmniej dwadzieścioro dwoje dzieci. Szpitale w Salwadorze apelują o krew dla prawie dwóch i pół tysiąca rannych. Ekipy ratunkowe i władze ostrzegają, że liczba ofiar może jeszcze wzrosnąć. Niektóre wioski i miasteczka zostały niemal całkowicie zrównane z ziemią przez trzęsienie: "W ciągu zaledwie dwóch sekund, większość domów przestała istnieć, całkowicie się zawaliły". Szacuje się, że bez dachu nad głową zostało prawie sto dwadzieścia trzy tysiące ludzi.

Do trzęsienia doszło wcześnie rano, w czasie, gdy ludzie szli do pracy lub ją rozpoczynali. Ludzie w stolicy koczowali na ulicach, obawiając się kolejnych wstrząsów. Władze podjęły decyzję o ewakuacji szkół i zamknięciu obiektów publicznych. Zamknięte zostało także lotnisko w San Salvador. Łączność telefoniczna została częściowo przerwana. Zakłócona została także komunikacja. Epicentrum wstrząsów znajdowało się około 25 kilometrów na wschód od stolicy kraju - miasta San Salvador. Sama stolica nie uległa jednak większemu zniszczeniu. Sytuacja przedstawia się znacznie gorzej w miastach ją otaczających. W San Vicente, położonym na wschód od stolicy, zawaliło się około 200 budynków. Mocno dotknięte kataklizmem zostały również departamenty La Paz i Kuskatlan. Poprzednie trzęsienie o sile blisko 8 stopni w skali Richtera pochłonęło życie ponad 800 osób, a rany odniosło w nim około 4,5 tysiąca ludzi. Za zaginione uznano dwa tysiące obywateli Salwadoru. Starty oszacowano na miliard dolarów.

foto EPA

09:45