Kolejna próba lądownika LDSD (Low-Density Supersonic Decelerator), który w przyszłości ma pomóc wyhamować załogowe lub towarowe pojazdy w rzadkiej atmosferze Czerwonej Planety, zakończyła się częściowym sukcesem. Spadochron, który miał zapewnić pojazdowi bezpieczne opadanie do Pacyfiku, podarł się, ale wcześniej - jak wskazują pierwsze analizy - zdołał się w pełni otworzyć.

Konstrukcja LDSD jest niezbędna, by na Marsa można było wysłać pojazd załogowy z ludźmi. Dotychczas stosowana technologia wyczerpała swoje możliwości przy okazji lądowania na Czerwonej Planecie ważącego około tony lądownika Curiosity. Zastosowany wtedy 15-metrowej średnicy spadochron nie będzie w stanie zapewnić bezpiecznego lądowania cięższym pojazdom. W przypadku LDSD, ważącego 3175 kilogramów, spadochron ma aż 30 metrów średnicy.

By przeprowadzić test systemów hamujących w warunkach podobnych do tych panujących na Czerwonej Planecie, gdzie ciśnienie atmosferyczne wynosi około procenta ciśnienia na poziomie morza na Ziemi, trzeba wynieść LDSD na wysokość ponad 50 kilometrów i nadać mu prędkość około 3 razy większą od prędkości dźwięku. Te etapy eksperymentu, podobnie jak przed rokiem, udało się przeprowadzić bez przeszkód.

Sukcesem zakończył się także pierwszy etap zwalniania pojazdu, polegający na rozłożeniu rodzaju rękawa czy też koła ratunkowego, które zwiększa powierzchnię natarcia. Układ SIAD (supersonic inflatable aerodynamic decelerator) otworzył się zgodnie z planem. Podobnie bez przeszkód rozpoczął się manewr rozwijania spadochronu, który jednak niestety natychmiast po tym, jak napełnił się powietrzem, uległ zniszczeniu. Podobnie było w poprzednim roku, ale wtedy spadochron rozerwał się jeszcze na etapie rozwijania. To oznacza pewien postęp, tym bardziej, że - jak twierdzi NASA - aparatura wykazała w tym roku większe opóźnienie lądownika w chwili rozłożenia spadochronu.

LDSD spadł do Pacyfiku i uległ częściowemu zniszczeniu, jednak NASA zdołała odzyskać nagrania z kamer wysokiej rozdzielczości, zainstalowanych na lądowniku, i ma nadzieję, że w ciągu kilku dni będzie w stanie je przeanalizować. Ich obraz powinien wyjaśnić, na ile modyfikacje spadochronu poprawiły jego działanie, a co jednak i tym razem zawiodło.

Kolejny lot LDSD planowany jest w przyszłym roku.