​Laboratorium Zanurzonej Wizualizacji Przestrzennej zostało dziś otwarte na Politechnice Gdańskiej. Za tą tajemniczą nazwą kryją się specjalne pomieszczenie z ekranami wyświetlającymi wirtualną rzeczywistość oraz symulator chodu. To pierwsze na świecie tak zaawansowane laboratorium tego typu.

Laboratorium składa się z dwóch elementów. Pierwszy to tak zwana jaskinia wirtualna. Ma kształt sześcianu. Jej ściany to ekrany, na których wyświetlany jest trójwymiarowy obraz świata wirtualnej rzeczywistości. Człowiek wewnątrz tego pomieszczenia otoczony jest obrazem, który zanurza go w świecie wirtualnym. Stworzyć można dowolną przestrzeń. To jest tylko kwestia stworzenia tego świata. Graficy czy programiści muszą tylko stworzyć odpowiednią scenę, odpowiednią wizualizację. Praktycznie może to być dowolny świat. Istniejący, nieistniejący. Przeszły, przyszły. Dowolne miejsce geograficzne - opisuje dr inż. Jacek Lebiedź z Wydziału Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki Politechniki Gdańskiej. Sama wirtualna jaskinia mnie jest nowością. W Polsce jest ich kilka. Przełomem w skali światowej jest jednak symulator chodu, który umożliwia poruszania się po jaskini nie przy użyciu tak zwanej różdżki - czegoś w rodzaju pilota, joysticka lub pada - a po prostu za pomocą mięśni. Według mojej wiedzy i wiedzy osób, z którymi współpracuję, jeśli chodzi o taką kombinację jaskini ze sferą, czyli symulatorem chodu, jest to jedyne tego typu rozwiązania na świecie - mówi Lebiedź. 

Sam symulator to ogromna, przezroczysta kula, którą wprowadza się do jaskini. Do środka kuli wchodzi człowiek i w niej może bez przeszkód poruszać się po wirtualnym świecie. Sferyczny symulator chodu to sfera, w której człowiek może chodzić niczym chomik w kołowrotku - swoimi krokami obracając sferę. Ma wrażenie przemieszczania się, ale nie zmienia swojej pozycji. W samej jaskini - bez kuli - jesteśmy ograniczeni rozmiarami ścian. Możemy "chodzić", ale ruch wydaje się bardziej zbliżony do ruchu pojazdem segway. Jeśli chcemy mieć możliwość poruszania się krokami, wprowadzamy sferę do środka, do jaskini. Człowiek chodząc - obraca ją. Komputer natomiast notuje te obroty i odpowiednia dostosowuje obraz. Człowiek ma wrażenie, że przemierza wirtualny świat - tłumaczy Lebiedź.

Wszystko to brzmi jak opis bardzo zaawansowanej zabawki. To narzędzie może przydać się jednak naukowcom do konkretnych rzeczy. Chociażby do sprawdzania funkcjonalności budynków - jeszcze zanim zostaną wybudowane. Błędy można poprawić już na etapie projektowym. Laboratorium Zanurzonej Wizualizacji Przestrzennej może też służyć do różnych treningów czy symulacji. Na przykład ćwiczeń na poligonie, akcji ratowniczych podczas wypadków czy też operacji chirurgicznych. Inne zastosowanie to wirtualna turystyka, wirtualne muzea, wirtualna edukacja. Bez konieczności jechania do Włoch moglibyśmy zwiedzić na przykład Pompeje - jeśli mielibyśmy tylko odpowiednią wizualizację. Mało tego. Możemy zwiedzić Pompeje w stanie takim jakim są dzisiaj i w takim jak były 2 tysiące lat temu. Moglibyśmy nawet odtworzyć kataklizm, który by pokazał, co się wówczas działo. Możliwości są  ogromne - opowiada Lebiedź. Symulator może też stać się na przykład w przyszłości urządzeniem używanym w terapii zaburzeń lękowych. Ktoś kto boi się na przykład pająków mógłby próbować w nim oswoić swój lęk. Sami nie zdajemy sobie jeszcze sprawy ze wszystkich możliwych zastosowań. Ogranicza je jedynie wyobraźnia osób projektujących wirtualną rzeczywistość - przyznają naukowcy z PG.

Laboratorium mieści się w tak zwanym starym gmachu Wydziału Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki Politechniki Gdańskiej. Powstało jako jeden z etapów projektu, którego celem jest modernizowanie audytorium i sal wykładowych na Politechnice. Wartość tej inwestycji to ponad 14,5 mln złotych. Jak informuje uczelnia, pieniądze na realizację laboratorium pochodzą z funduszy unijnych.