Rosną szanse na to, że lądownik Philae, spoczywający od 12 listopada na powierzchni jądra komety 67P/Churiumov-Gerasimenko, obudzi się w przyszłym roku. Wskazują to ujawnione przez naukowców Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) analizy oświetlenia paneli słonecznych sondy. Philae zapadł w stan hibernacji po tym, jak wyczerpały się jego baterie wewnętrzne, a nie dostawał odpowiednio dużej dawki promieniowania słonecznego, by je naładować. Wydaje się jednak, że baterie słoneczne dają mu tyle energii, że pozostaje gotowy do obudzenia.

Jak pisze na swej stronie internetowej czasopismo "New Scientist", naukowcy ESA czekają teraz na najnowszą serię zdjęć prawdopodobnego miejsca lądowania Philae, wykonanych przez krążącą wokół komety sondę Rosetta. Philae w trakcie manewru lądowania odbił się dwukrotnie i zakończył podróż przechylony, u podnóża klifu. To sprawiło, że baterie słoneczne nie były wystarczająco oświetlone, by podtrzymać jego pracę.

Wyniki najnowszej analizy danych, ujawnione przez Jean-Pierre Bibringa podczas zjazdu American Geophysical Union w San Francisco, wskazują, że baterie są oświetlone przez około 4,5 godziny na dobę. To nie pozwala na pracę urządzeń pomiarowych, ale podtrzymuje Philae "przy życiu" i daje szansę obudzenia, gdy bliżej Słońca, poziom promieniowania się zwiększy.

Zespół naukowców, opracowujących dane przesłane przez Philae z powierzchni jądra komety, przygotował trójwymiarowy model otoczenia, w którym lądownik prawdopodobnie utknął. Badacze są przekonani, że jeśli Philae faktycznie się obudzi, być może już w styczniu, jego przechylona pozycja może okazać się atutem. Zdjęcia wskazują, że aparatura lądownika będzie miała dostęp do bardziej różnorodnych powierzchni niż w miejscu planowanego lądowania.

Większość aparatury naukowej powinna być wciąż zdolna do pracy. Badacze liczą na sukces ewentualnych kolejnych prób nawiercenia powierzchni, próby podjęte podczas kilkudziesięciu godzin aktywności Philae na powierzchni 67P nie przyniosły wartościowych wyników. Niestety polski penetrator MUPUS, który podjął już próbę wbicia się w powierzchnię i pomiaru temperatury, jest jedynym instrumentem, którego ponowne uruchomienie nie będzie możliwe.

ESA planuje, że w lutym przyszłego roku sonda Rosetta zbliży się do jądra komety 67P/Churiumov-Gerasimenko na - najmniejszą jak dotąd - odległość około 6 kilometrów. To umożliwi dokładniejsze badania porowatości komety i zdolności jej powierzchni do odbijania promieni słonacznych. Rosetta będzie się potem musiała znów nieco oddalić, by nie ulec uszkodzeniu w czasie, gdy podczas zbliżania się do Słońca jadro komety stanie się bardziej aktywne, będzie emitować więcej gazu i pyłu.