Co dalej z polskim misiem, który przeszedł na słowacką stronę Tatr i sieje tam postrach wśród turystów? Niedźwiedziowi groziła śmierć, jednak nie zostanie odstrzelony. Życie uratował mu tajemniczy sponsor ze Słowacji. Anonimowy zbawca zobowiązał się, że sfinansuje całą operację uśpienia misia, transport do zoo w Koszycach i jego pobyt w tym miejscu. Przeprowadzka niedźwiedzia to kwestia kilku dni.

Prawie dwuletnia niedźwiedzica, rozpieszczana kanapkami przez turystów po naszej stronie Tatr, przestała bać się ludzi i zaczęła w poszukiwaniu pożywienia atakować domy i schroniska położone w wyższych partiach gór. Kiedy miarka się przebrała, do akcji wkroczyli pracownicy TPN-u, którzy odstraszyli ja gumowymi kulami. Tyle że miś zamiast przeprowadzić się wyższe partie gór, wyemigrował do naszych południowych sąsiadów. Tam też narozrabiał i Słowacy grozili już bronią "ostrą". Jeszcze wczoraj było pewne, że wyrok na misiu zostanie wykonany. Jednak dyrekcja słowackiego parku zmieniła swoją decyzje. Ma to związek z nowymi okolicznościami, czyli pojawieniem się tajemniczego sponsora. Anonimowy zbawca zobowiązał się, że sfinansuje całą operację uśpienia misia, transport do zoo w Koszycach i jego pobyt w tym miejscu. Przeprowadzka niedźwiedzia to kwestia kilku dni.

Wcześniej padł pomysł, by misia przetransportować w miejsce, gdzie nie byłoby turystów. Propozycję jednak odrzucono, bo tam z kolei spotykałby inne misie, co zagroziłoby populacji tych zwierząt w Tatrach. „Tym bardziej, że jest to młoda niedźwiedzica i bardzo trudno jest sprowadzić taką niedźwiedzicę na dobrą drogę. Trzeba pamiętać o tym, że ona będzie dawała nam potomstwo i ten problem może w przyszłości dotyczyć nie tej jednej niedźwiedzicy, tylko za dwa lata trzech niedźwiedzi, czterech itd.” – uważa Filip Zięba z TPN-u. Dlatego – jego zdaniem – w takich przypadkach trzeba szybko reagować.

Dodajmy, że po polskiej stronie Tatr żyje kilkadziesiąt niedźwiedzi. Turyści nadal, mimo apeli pracowników TPN-u, dokarmiają misie kanapkami.

foto RMF

11:00