Misja ExoMars weszła dziś w decydującą fazę. O 16:42 lądownik Schiaparelli miał wejść w atmosferę Czerwonej Planety, by 6 minut później osiąść na jej powierzchni. W tym samym czasie orbiter TGO z pomocą silnika głównego wyhamowywał swoją prędkość, by wejść na założoną orbitę wokół Marsa. Sygnał potwierdzający lądowanie miał dotrzeć na Ziemię tuż przed 17-tą, nie udało się go jednak zarejestrować. ESA czeka na przesłanie zapisów przez inne, krążące wokół Marsa sondy, które miały znacznie większe szanse rejestracji tego sygnału.

Misja ExoMars to projekt Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), w którą włączyła się też rosyjska agencja kosmiczna Roskosmos. Lot Schiaparellego i TGO, to pierwszy etap programu, na 2020 rok zaplanowano lot dużego lądownika z łazikiem na pokładzie. Dzisiejsze lądowanie ma być próbą generalną, potwierdzającą, że procedura ta została właściwie zaplanowana i przygotowana.

Od niedzieli Schiaparelli pozostawał w stanie uśpienia: zaprogramowano go tak, że obudził się dziś około 15:37 na 75 minut przed rozpoczęciem manewru lądowania. Wszelkie konieczne instrukcje zostały mu przekazane wcześniej. Zgodnie z planem kierował się w stronę bliskiego równika rejonu Meridiani Planum. Jego wejście w atmosferę Marsa, hamowanie i lądowanie było obserwowane zarówno z Ziemi, z pomocą radioteleskopu Giant Metrewave Radio Telescope w Indiach, jak i z orbity Marsa przez znajdujące się tam orbitery, należące do amerykańskiej agencji NASA i europejskiej agencji ESA. 

Kluczowy moment misji pojazdu Trace Gas Orbiter nastąpił nieco wcześniej. Centrum kontroli lotu przesłało wczoraj ostateczne instrukcje, które przewidywały, że manewr hamowania orbitera, konieczny do wejścia na odpowiednią orbitę rozpocznie się z chwilą włączenia silnika głównego, dziś o godzinie 15:04. Silnik będzie pracował wyjątkowo długo, nawet 139 minut, jego wyłączenie nastąpi automatycznie, po osiągnięciu odpowiednich parametrów lotu. 

Przedwczoraj sonda skorygowała swoją trajektorię, bez tego manewru spadałby na powierzchnię Czerwonej Planety razem ze Schiaparellim. Po włączeniu silnika na niespełna dwie minuty "podniosła" swoją orbitę o kilkaset kilometrów, co pozwoli jej uniknąć kolizji z Marsem i zrealizować manewr wejścia na orbitę.

TGO został tak zaprogramowany, by w trakcie manewru hamowania ignorował wszelkie ewentualne sygnały o błędach, które mogłyby go przełączyć w tak zwany "safe mode". To ma zabezpieczyć go przed sytuacja, w której mógłby wyłączyć swoją aparaturę i nie odpalić silnika w odpowiedniej chwili. Wejście na orbitę jest możliwe tylko dziś, jeśli sonda nie wykonałaby manewru będzie stracona. Komunikację z TGO zapewnią instalacje ESA w New Norcia w Australii i Malargüe w Argentynie oraz należące do NASA anteny DSS 26 w Goldstone w Kalifornii i DSS 45 w Canberze w Australii.