Pomyślnie i bez żadnych kłopotów przebiegła operacja wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych, Dicka Cheneya. W jednej z waszyngtońskich klinik lekarze wszczepili mu regulator pracy serca - to połączenie rozrusznika z defibrylatorem.

Aparat monitoruje pracę serca pacjenta i jeśli rytm zwalnia, wspomaga jego pracę jako rozrusznik. Problemem u wiceprezydenta są raczej okresy podwyższonego rytmu serca, czyli zadaniem urządzenia tym razem jest umiarowienie rytmu serca. Rozrusznik umożliwia również lekarzom monitorowanie pracy serca. Cheney musi bardzo często poddawać się monitorowaniu ze względu na chorobę tego ważnego organu. Jednak po zabiegu, jeszcze wczoraj opuścił szpital. Lekarze podkreślają, że regulator w żaden sposób nie przeszkodzi wiceprezydentowi w normalnej pracy, stanowi natomiast swoistą polisę ubezpieczeniową. Prezydent Bush rozmawiał już z Cheneyem przez telefon. Wcześniej powiedział dziennikarzom, że jego wiceprezydent musi słuchać swojego organizmu, ale szybko będzie gotowy do pracy. Już w jutro powinien pojawić się w Białym Domu.

60-letni obecnie Cheney przeszedł już cztery zawały serca, z czego ostatni, lekki, pod koniec ubiegłego roku. Jednak, jak zwykle w takich wypadkach, nie brakuje komentarzy, twierdzących, że przy tak złym stanie zdrowia, Cheney nie powinien w ogóle startować w wyborach prezydenckich. Sam zainteresowany odpowiada, że jeśli lekarze uznają, że nie może pracować, to złoży rezygnację.

7:00