Chcą latać, lecz nie mają gdzie lądować. Lotnicze pogotowie ratunkowe, które wreszcie zaczęło dostawać zlecenia wciąż ma wiele problemów. Jednym z nich jest brak odpowiednich miejsc do lądowania. Śmigłowce transportujące rannych najczęściej lądują aż kilkaset metrów od szpitali, resztę drogi pacjent musi odbyć karetką.

Łatwiej wymienić miejsca gdzie takich problemów nie ma. Dobre lądowiska to Giżycko i Nowa Sól ostatnio oddane do użytku. Największym jednak problemem są największe aglomeracje jak Warszawa czy Szczecin chociażby. Tam niestety przetransportowanie pacjenta bezpośrednio ze śmigłowca do szpitala jest po prostu niemożliwe. "Profesjonalne ratownictwo musi mieć i profesjonalne przekazanie. Dlatego my taką wagę przykładamy do tych miejsc przy szpitalach z możliwością przekazania bez udziału karetki" - powiedział Janusz Rogulski, dyrektor Lotniczego Pogotowia. Dyrektor pogotowia twierdzi, że ustawa o ratownictwie medycznym, której projekt leży w Sejmie może poprawić sytuację pogotowia lotniczego, choć tutaj główną rolę będą jednak odgrywać wojewodowie, od których będzie zależeć organizacja całego systemu ratownictwa na ich terenie. Tzn. jeśli dany wojewoda znajdzie pieniądze w budżecie na lądowisko to ono się tam właśnie znajdzie. Na razie jednak tego brakuje. Kolejnymi problemami pogotowia są pieniądze i oczywiście stary sprzęt.

foto Archiwum RMF

12:20