Nie żyje wybitny polski pisarz, dramaturg i autor satyrycznych rysunków Sławomir Mrożek - poinformował polski wydawca jego dzieł. Autor "Tanga" zmarł w Nicei. Miał 83 lata.

Cytat

Był wielkim twórcą, ale też niezwykle ciepłym człowiekiem
Anna Zaremba Michalska

"Wydawnictwo Literackie i Oficyna Noir Sur Blanc z ogromnym smutkiem informują, że w Nicei 15 sierpnia nad ranem w wieku 83 lat zmarł Sławomir Mrożek, światowej sławy pisarz, intelektualista, autorytet i ważna postać dla wielu pokoleń Polaków" - czytamy w oświadczeniu polskiego wydawcy dzieł Mrożka.

Sławomir Mrożek był wielkim twórcą, ale też niezwykle ciepłym człowiekiem - podkreśla prezes Wydawnictwa Literackiego Anna Zaremba Michalska. Było to ogromne szczęście, że mogliśmy obcować z tak wielką osobowością i publikować jego znakomite utwory. Był naszym przyjacielem - dodaje.

15 czerwca w Teatrze Polskim w Warszawie odbyła się premiera ostatniej sztuki autora "Tanga" - "Karnawał, czyli pierwsza żona Adama". To dzieło jeszcze nie ukazało się w formie książki.

Mrożek debiutował w 1950 roku jako rysownik. Od 1953 roku publikował cykle rysunków w "Przekroju". Wydane w tym samym roku "Opowiadania z Trzmielowej Góry" oraz "Półpancerze praktyczne" były jego literackim debiutem. Pierwszą sztuką teatralną, którą napisał, była słynna "Policja". W 1964 roku wyszło "Tango", które zapewniło mu międzynarodową sławę.

W 1965 roku Mrożek wyemigrował z Polski. Mieszkał we Francji, Stanach Zjednoczonych, Niemczech, Włoszech i Meksyku. Do kraju wrócił w 1996 roku. Osiedlił się w Krakowie. W czerwcu 2008 roku wraz z żoną Susaną Osorio Rosas wyjechał do Nicei.

11 lat temu twórca miał udar mózgu, którego wynikiem była afazja. Utracił umiejętność mówienia i pisania, ale po trzech latach terapii nauczył się tego na nowo. Efektem walki z chorobą była jego autobiografia "Baltazar".

Czekanie jest najważniejsze w życiu. Ostatni wywiad Sławomira Mrożka dla RMF FM

Robert Kalinowski: Jak się pan czuje, panie Sławomirze?

Sławomir Mrożek: Czuję się... ja mieszkam we Francji, teraz jestem w Krakowie, jest to dla mnie duża zmiana, dlatego, że mam tyle wrażeń, że trudno sobie poradzić z tymi wrażeniami...

Ale widzę pana w raczej dobrym zdrowiu, ten wyjazd do Nicei pomógł panu?

Wyjazd do Nicei pomógł w tym sensie, że dwa lata temu byłem operowany na serce i to mi bardzo pomogło, byłem wcześniej już trochę niewyraźny...

Co pan porabia na Lazurowym Wybrzeżu?

(śmiech): Pytanie jest bardzo obszerne. Po prostu żyję...

Odpoczywa pan?

Nie, to nie jest odpoczywanie to jest ciężka pracato, co robię w tej chwili, mamy mieszkanie na Lazurowym Wybrzeżu, żona jest ze mną..

Chodzi pan po plaży?

Nie, staram się nie chodzić ostatnio, bo bardzo razi mnie światło.

Ale lubi pan morze?

Przypuszczam, że jak każdy człowiek... jak widzę tych ludzi spacerujących, siedzących czy rozbierających się nad morzem, to czuję pewną ulgę razem z nimi.

Dobrze się pan tam czuje? Lepiej niż w Krakowie?

Trudno powiedzieć. Lepiej niż w Krakowie, bo Kraków jest ciężki pod względem klimatu, ale tak - jak powiedziałem - byłem operowany dwa lata temu i to mi bardzo pomogło.

Zaczął pan znowu pisać? Napisał pan sztukę?

Pisarze, którzy mówią o sztuce, którą właśnie napisali to nie jest mój styl...

Czy to będzie komedia?

Komedia i tragedia. To jest bardzo krótka sztuka, ona 60 stron, ale tam dużo się dzieje, dialogi są krótkie, bardzo gęste.

Jaki będzie tytuł sztuki?

Nie wiem. Są różne wersje, ostateczny tytuł zależy od wydawnictwa. Nie mogę więcej mówić, proszę wybaczyć, ale są pewne reguły, których musze przestrzegać.

Tłumy czekają przed księgarnią, żeby otrzymać autograf Sławomira Mrożka... Dziwi pana ta popularność?

To mnie bardzo dziwi i to bardzo doceniam...

A mnie się wydaje, że Ci ludzie czekają, aż pan napisze coś nowego, chcą to przeczytać.

Na pisarza zawsze czekają, dopóki taki pisarz nie umrze, zależy od pisarza oczywiście. Ja jestem bardzo dumny, że to dzieje się w Polsce, pisałem zawsze po polsku, zawsze i taki pozostanę.

Przeczytałem pana "Dzienniki", są bardzo intymne...

Nie wiedziałem, co zrobić z tymi "Dziennikami". Okazało się, że są pożądane, że zostaną wydane i jestem z tego bardzo zadowolony.

A nie miał pan wątpliwości, żeby je publikować?

Tyle tego napisałem, że już nie mam wątpliwości. To już jest trochę poza mną.

Już pan do tego nie wraca?

Nie.

W Dziennikach w roku 1968 roku napisał pan: "Być kochanym to chyba jeden jedyny, radykalny sposób, na jakie takie zaradzenie przypadkowości swojego istnienia? Pan czuje się kochany?

Bardzo, moja żona jest tutaj ze mną (patrzy na siedzącą obok żonę Suzanę, która przysłuchuje się rozmowie).

To wspaniałe poczucie...

Takie jak trzeba.

Bez tego człowiek wydaje się przypadkowy na świecie?

Nie ma tego doświadczenia.

Zawsze czuł się pan kochany?

Mniej więcej tak, odkąd uzyskałem pełnoletność.

Czuje się pan trochę, jak pan patrzy na swoje życie, że pan był takim trochę wędrowcem albo włóczęgą?

Nie, nie byłem wędrowcem, zmieniałem miejsca pobytu, zależnie lub niezależnie od okoliczności, zostałem wyrzucony z Polski...

Uciekał pan?

W pewnym sensie tak. Uciekłem przed komunizmem.

Udało się uciec?

Mnie się udało, ale wielu osobom się nie udało. Moje życie było takie jakie musiało być. Zawsze były jakieś okoliczności. Coś mnie kierowało w tę stroną albo w tamtą... Ale to nie była włóczęga czy wędrówka. To brzmi zbyt pompatycznie.

Chciałbym się spotkać z panem jak ukaże się ta nowa sztuka...

Ja bym też chciał, ale poczekajmy, czekanie to jest najważniejsza sprawa w życiu. Bez czekania nic się nie da osiągnąć ani zdobyć.

Rozmowa odbyła się w marcu 2012 roku, podczas kilkudniowej wizyty Mrożka w Polsce.