Catherine Zeta-Jones obwinia lekarzy o zbyt późne wykrycie raka gardła u jej męża, Michaela Douglasa. W wypowiedzi dla magazynu "People" nie ukrywa, że jest na nich wściekła. Gwiazdor od kilku miesięcy szukał pomocy w związku z nasilającymi się dolegliwościami, ale dopiero przeprowadzona w sierpniu biopsja wykazała nowotwór.

Według żony Michaela Douglasa lekarze, mogli wykryć nowotwór wcześniej. Aktor skarżył się na bóle gardła i ucha na długo przed postawieniem diagnozy.

Aktorka przyznaje, że ciężko jej oglądać walkę męża z chorobą. Wiem, że powinnam być silniejsza, ale emocjonalnie po prostu nie chcę tego oglądać. A najtrudniejsze to widzieć jego wyczerpanie, bo Michael nigdy nie bywa zmęczony - powiedziała.

Sam Douglas, choć stara się zachować optymizm i nie zamierza poddać się w walce z chorobą, we wtorek w pierwszym wystąpieniu telewizyjnym po ogłoszeniu diagnozy przyznał, że nie jest pewny przyszłości, i podzielił się z widzami refleksją: Nigdy nie wiesz, że padnie właśnie na ciebie. Zapewniał jednak, że jego stan poprawia się, a swoje szanse ocenił na 80 proc.

Nowotwór Douglasa jest w czwartym, najbardziej zaawansowanym stadium, które wymaga operacji, chemioterapii i naświetlań.

Po kilku miesiącach zmagań z bólami gardła i zachrypniętym głosem werdykt lekarzy nie był dla obojga aktorów dużym zaskoczeniem. Zeta-Jones przyznała, że nękały ją złe przeczucia.

W przeciwieństwie do żony Douglas nie obwinia nikogo. Takie rzeczy są czasem po prostu niewidoczne - mówi. W telewizyjnym talk-show prowadzonym przez Davida Lettermana jako przyczyny nowotworu podał palenie i picie alkoholu.

Douglas i Zeta-Jones są małżeństwem od dziesięciu lat. Mają dwoje dzieci: 10-letniego Dylana i 7-letnią Carys.