„Z twórczości Haliny Poświatowskiej się nie wyrasta – można dorosnąć do niektórych jej wątków” – mówi w rozmowie z RMF FM Kalina Błażejowska, dziennikarka „Tygodnika Powszechnego” i autorka książki „Uparte serce. Biografia Poświatowskiej”. W 80. rocznicę urodzin poetki opowiada o rozmowach z jej przyjaciółmi i odkrywaniu zbioru niepublikowanych wcześniej listów. „Wrażliwa, chorowita bidulka? Na pewno taka nie była. Była kobietą odważną, pewną siebie, bardzo upartą. W listach widać, że z wiekiem się zmienia i trochę gorzknieje – z idealistki robi się realistką, może nawet staje się odrobinę cyniczna” – wyjaśnia.

Czytałam Poświatowską tak jak wiele dziewczyn - w wieku kilkunastu lat. Zaczytywałam się zwłaszcza w "Opowieści dla przyjaciela", czyli jej autobiografii. Potem na wiele lat o niej zapomniałam - przyznaje Kalina Błażejowska w RMF FM. W 75. rocznicę urodzin była okazja, żeby napisać o niej artykuł dla "Tygodnika Powszechnego". Przygotowując się do pisania odkryłam, że Poświatowska jest mi dalej bliska, chociaż już na innym poziomie. Zaczęłam dostrzegać rzeczy, których nie dostrzegałam przy pierwszej lekturze, rozumieć więcej - wspomina.

Dlaczego warto wracać do Poświatowskiej po latach młodzieńczego zauroczenia? Ta twórczość ma różne okresy. Niektóre utwory są bardzo intelektualne - wbrew stereotypowi, że Poświatowska pisała tylko uczuciowo i o uczuciach. Studiowała filozofię - pod koniec życia robiła doktorat i wykładała w Krakowie. Wtedy w jej wierszach bardziej wyraźne stały się wątki filozoficzne - wyjaśnia Błażejowska. Zwraca też uwagę na erotyki poetki. Te najbardziej popularne są bardzo grzeczne. Kiedy się zajrzy do jej dzieł zebranych, można znaleźć parę takich wierszy, które są bardzo odważne. Nawet dzisiaj brzmią mocno - ocenia.

Poezja dla kobiet? To szufladka

Skąd wziął się liryczno-sentymentalny, nie do końca prawdziwy wizerunek autorki "Jestem Julią"? Ona sama się przyczyniła do wykreowania tego wizerunku, pisząc autobiografię. To bardzo piękna książka, ale mnóstwo rzeczy jest w niej pominiętych - wątki, postaci z jej życia. A język i styl są zupełnie inne niż np. w listach - zauważa autorka "Upartego serca". Podkreśla też, że współczesne kobiety mogą odkryć, że w wielu aspektach Poświatowska podchodziła do życia podobnie jak one. Nie znaczy to jednak, że to autorka tylko dla kobiet. To jest kolejna szufladka. Myślę, że można ją polecać nie tylko przyjaciółkom, ale też przyjaciołom - sugeruje dziennikarka.

W pracy nad swoją książką Kalina Błażejowska korzystała m.in. z archiwum udostępnionego jej przez rodzinę Haliny Poświatowskiej. To był bardzo bogaty materiał. Sprawdziłam też archiwa amerykańskie. Okazało się, że wiele wcześniej niepublikowanych listów jest w czytelni rękopisów na Harvardzie i w Polskim Instytucie Sztuk i Nauk w Nowym Jorku - opowiada autorka. Z sentymentem wspomina też spotkania z rodziną i bliskimi poetki. Nie musiałam ich przekonywać. Wszyscy się chętnie zgadzali. Zwłaszcza ucieszeni byli ludzie, którzy Poświatowską znali w Stanach, bo prawie nikt ich o nią wcześniej nie pytał. Niektórzy nawet nie zdawali sobie sprawy, że Poświatowska jest popularna, że zrobiła karierę poetycką i jest czytana do dzisiaj - przyznaje.

Zabierzcie te kwiaty - to nie cmentarz

Co powtarzało się w opowieściach przyjaciół o Poświatowskiej? Na pewno poczucie humoru - specyficzne, ironiczne. Kiedy Halina przyjechała do Stanów, zadziwiała wszystkich swobodnym stosunkiem do życia i małżeństwa. Najbardziej gorszyła towarzystwo mówiąc otwarcie o swojej chorobie i możliwej bliskiej śmierci - mówi Błażejowska. Byłam zdziwiona, jak wszyscy żywo pamiętają Halinę - potrafią odtworzyć, jak była ubrana danego dnia, co dokładnie powiedziała. Wszyscy podkreślali, że była niezwykłą osobą i znajomość z nią była wielkim szczęściem - dodaje. Przytacza też jedną z historii pokazujących charakter poetki. Kiedyś znajomi odwiedzili Poświatowską w szpitalu i przywieźli jej piękny bukiet kwiatów. Nawet go nie przyjęła. Powiedziała bardzo ostro: “zabierzcie te kwiaty - to nie cmentarz".

Autorka "Upartego serca" tłumaczy, że tytuł jej książki o Poświatowskiej jest z założenia wieloznaczny. W jednym z utworów znalazłam frazę o "upartej krwi". Potem skojarzenie już było bliskie. Uparte serce, bo jej serce uparcie chorowało, ale jednocześnie uparcie nie chciało przestać bić. Ta fraza odnosi się też do jej natury. Jeżeli sobie coś wymyśliła i była do tego przekonana, to bezwzględnie do tego dążyła. Była bardzo ambitna. Potrafiła skończyć czteroletni college w USA w ciągu dwóch lat i to z wyróżnieniem. A na początku nie znała nawet angielskiego - opowiada. Czy mogłaby się zaprzyjaźnić ze swoją bohaterką? Nie wiem. Wiele razy byłam pytana, czy czuję się, jakbym była z nią zaprzyjaźniona, albo czy mogłabym się z nią zaprzyjaźnić. Czuję z nią bliskość, ale to przecież jednostronne. Na pewno mogłybyśmy przyjaźnić się korespondencyjnie - śmieje się Błażejowska.