"Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" dziś wchodzi do kin. Słowem kluczem najnowszej, piątej już odsłony filmu, mogłaby być "nostalgia".

Dla średniego pokolenia Indiana Jones jest postacią kultową. Pierwszy film z tej serii, czyli "Poszukiwacze zaginionej arki" pojawił się na ekranach w 1981 roku. Harrison Ford wcielił się w rolę słynnego archeologa, którego atrybutami są kapelusz fedora, skórzana brązowa kurtka i bicz.

Akcja filmu toczyła się w 1936 roku. Słynny archeolog próbował odnaleźć tytułową arkę, by jej mocy nie wykorzystali niemieccy naziści.

Dziś Harrison Ford ma już 80 lat. W nowym filmie akcja zaczyna się pod koniec lat 60. Archeolog idzie na emeryturę. W retrospekcji oglądamy prawie 20 minutową sekwencję z 1944 roku. Naziści są w posiadaniu artefaktu, który umożliwia podróż w przeszłość. Na potrzeby tej sekwencji twarz Harrisona Forda została odmłodzona komputerowo.

Indianę Jonesa odwiedza córka chrzestna, którą gra Phoebe Waller-Bridge. A po tytułowy artefakt archeolog znów będzie musiał ruszyć tropem nazistów. Od Maroka, przez Grecję, aż po Sycylię i Syrakuzy, czyli miasto Archimedesa.

Harrison Ford mówi, że to jego ostatnie słowo, jeśli chodzi o Indianę. Żegna się z rolą.

Tu najważniejsze są relacje z bliskimi. Chciałem, by mój bohater je na koniec poskładał i odbudował - mówi aktor.

Więc żegnam się z kultową rolą po 40 latach jej grania. Mam genialną okazją do sprawienia ludziom radości. I chciałem, aby ta ostatnia część serii dotyczyła Indiany Jonesa i jego prywatnych relacji - dodaje Ford.

Fani serii, mimo wielu niedoskonałości, na pewno odnajdą w nim coś dla siebie. Pytanie tylko, czy nowy Indiana Jones przyciągnie do kin młodych widzów. To od nich zależy wynik kasowy, a dla nich Jones nie jest postacią kultową. Poprzednia część cyklu miała premierę 15 lat temu, kiedy wielu młodych widzów nie było jeszcze na świecie. Nie bez znaczenia są też pierwsze reakcje widzów.

Zdaniem ekspertów film nie odniesie kasowego sukcesu, choć wyliczenia analityków nie przesądzają oczywiście sprawy. Filmowi pomoże zbliżające się ważne święto. 4 lipca to Dzień Niepodległości. Ale potem film będzie musiał walczyć z ogromną konkurencją. Za dwa tygodnie do kin trafi siódma część "Mission: Impossible", a za 3 tygodnie - "Oppenheimer" i "Barbie".

Opracowanie: