Miliony widzów pokochały stworzonych przez niego serialowych bohaterów z "Rancza". Teraz Jerzy Niemczuk zaprasza czytelników do świata Mazur. Bohaterką jego powieści "Bat na koty" jest Asia, młoda mama trzyletniej Mai, która samotnie opiekuje się córką. Jej mąż uciekł, pozostawiając po sobie gorycz i długi.

Dziewczyna ze wsi

Dziewczyna mieszka w biednej wsi pod Lidzbarkiem, przygarnięta przez byłych teściów, którzy jej nie lubią i w dodatku obwiniają o rozbicie małżeństwa. Brakuje jej pieniędzy, pracy, wsparcia i nadziei. Nikt w nią nie wierzy, nawet ona sama. O miłości już chyba nawet nie marzy.

To jest autentyczna historia, znam taką kobietę osobiście. Obserwowałem jej wychodzenie z wykluczenia. (...) To była kompletna transformacja. Ona odkryła nie tylko swoją urodę i własny wdzięk, ale też zmieniła osobowość. Stała się atrakcyjną, pewną siebie kobietą, która odniosła sukces - mówi dziennikarce RMF FM Katarzynie Sobiechowskiej-Szuchcie autor książki. Opisanie jej było dla mnie wyzwaniem - dodaje.

Mazurska uroda

Piękne widoki, urocze jeziora, tradycje i mazurska gwara. Jerzy Niemczuk pokazuje też jednak inne oblicze tych terenów - sąsiedzkie animozje i mentalność mieszkańców, bezrobocie i biedę popegeerowskiej Polski B. Jest też wątek kryminalny - przemytnicza afera tytoniowa, mafijne porachunki i tajni agenci.

Często Mazury są tylko pocztówkową ilustracją dla filmu i literatury. Taka mała mazurska wieś to jest dogodna arena obserwacji. Można podglądać dziwne współżycie wsi letniskowej z reliktami autochtonów. Starałem się też zaakcentować tą zanikającą mazurską gwarę - podkreśla Niemczuk w rozmowie z naszą dziennikarką.

Czym jest "bat na koty"?

Pewna starsza pani dokarmiała dzikie koty. Koty były tak wygłodniałe, że pruły pazurami torby z jedzeniem. Więc kobieta sprawiła sobie bat, nikomu nie robiła nim krzywdy, wystarczyło, że nim strzeliła i koty nauczyły się cierpliwie czekać na swoją kolej. Zdyscyplinowała je. I pozwalały się karmić.

Lubię tytuły, które nie są jednoznaczne, nie są oczywiste i umieją zaciekawić czytelnika - przyznaje autor książki.

Przeczytaj fragment książki

"Przeliczyła pieniądze, których po raz pierwszy od lat przybywało. Rozprostowała je, poskładała je starannie i włożyła do puszki po herbacie. Puszkę ustawiła na szafce i przykryła starym słomkowym kapeluszem. Dopiero potem przygotowała Mai herbatę z sokiem malinowym, który dostała od Faryny i bułkę z twarogiem i rzodkiewką. Dziewczynka najadła się słodyczy i owoców u Hanki. Więcej nie chciała. Po kolacji postawiła małą w misce i umyła od stóp do głów gąbką, zawinęła w duży postrzępiony ręcznik i zaniosła do łóżeczka. Zamiast czytać bajkę na dobranoc, opowiadała, jakie będzie ich życie, jak im się poprawi. Pojadą do wielkiego miasta, do Gdańska, albo nawet do Warszawy, bo do obu tyle samo drogi, i kupią sobie, co im się spodoba. Ale po jednej rzeczy. Wyjadą rano i wrócą tego samego dnia, żeby nie nocować, bo hotel drogi. Za jedną noc można telewizor używany kupić. A telewizor by się przydał, nieduży, bo po co im duży, skoro obie dobre mają oczy. I co w domu będzie, opowiadała. Łazienka taka jak u babci Hanki, z ciepłą wodą, tylko mniejsza. A kiedyś nawet komputer będą miały, bo z niego wszystkiego się można dowiedzieć. Maja słuchała urzeczona. Lubiła te opowieści nie mniej niż bajki. A w końcu przymknęła oczy i zasnęła, a Asia dalej opowiadała o swoich marzeniach, bo nawet jak się nic nie ma, to można je mieć na przyszłość, nie spieszyć się do nich za wszelką cenę, skoro jeszcze nie można zapłacić, ale nie spuszczać ich z oczu. Jej marzenia były skromne, rozsądne, nieco używane, lecz w dobrym stanie, w sam raz dla kogoś takiego jak ona. Jedno się spełniło. Miała pracę."