Nie mogłem znieść tego, co muzyczny biznes uczynił ze mną i z moją muzyką – napisał w pożegnalnym liście Kurt Cobain. 20 lat temu, 5 kwietnia 1994 roku, lider Nirvany popełnił samobójstwo.

Śmierć Cobaina zakończyła "złoty okres" nowej rockowej rewolucji - nurt muzyki grunge, którego Nirvana była najsłynniejszym przedstawicielem.
 
Grunge i Cobain rozsławili Seattle na cały świat. W związku z 20 rocznicą jego tragicznej śmierci, miasto postanowiło uczcić swojego najsłynniejszego mieszkańca - mimo że Cobain mieszkał w Aberdeen, tuż pod Seattle - i odsłonić pomnik muzyka. 10 kwietnia Nirvana ma zostać włączona do Rock and Roll Hall of Fame; laudację ma wygłosić Michael Stipe, były wokalista grupy R. E. M. W Seattle odbędą się także koncerty lokalnych zespołów, składających hołd Nirvanie.

Jak ogłosiła wdowa po Cobainie, bardzo prawdopodobne wydaje się także przygotowanie musicalu na temat życia i twórczości lidera Nirvany. W przyszłości produkcja ma trafić na nowojorski Broadway.

Grunge - muzyka znudzonych nastolatków

Nikt nie przyjeżdżał do Seattle, było za daleko i nie było po co tu grać. Jeśli chciało się posłuchać muzyki, trzeba było jechać do San Francisco - mówił w rozmowie z PAP Mark Arm, wokalista grupy Mudhoney, jednej z pionierskich formacji grunge'owych. Znudzeni nastolatkowie sami zaczęli zakładać zespoły. Tak powstały Mudhoney, Mother Love Bone, Soundgarden, The Melvins. Tak też powstała Nirvana. Grali agresywną, nihilistyczną odmianę rocka, nawiązując do tradycji muzyki punkowej i heavy-metalu.

Jako nastolatek Cobain biegał za muzykami The Melvins, nosząc za nimi kable i instrumenty. W tym samym czasie Bruce Pavitt i Jonathan Poneman założyli niezależną wytwórnię płytową Sub Pop; zamierzali wydawać "garażowe" zespoły, którymi nie był zainteresowany nikt inny. Na rynku muzycznym królowały zespoły "hair-metalowe" pokroju Poison i Whitesnake.
 
Seattle było oazą, odciętą od muzycznego świata. Przez miasto sporadycznie przejeżdżały jedynie niszowe zespoły punkowe i heavy-metalowe. "Gdy grałem w Green River zakumplowaliśmy się z zespołem Shadow, gdzie grał Mike McCready (późniejszy gitarzysta Pearl Jam - PAP). Tych ludzi znał Stone (Gossard - gitarzysta Green River, Mother Love Bone i Pearl Jam - PAP), który słuchał metalu i często chodził na koncerty. Takie przenikanie stylistyczne było naturalną konsekwencją przebywania razem i interesowania się muzyką. Tak się to wszystko stało. A potem wymknęło się spod kontroli, grunge stał się modny" - mówił Arm. 

Cobain na czele grungowej rewolucji

Latem 1989 roku nakładem Sub Popu ukazał się debiutancki album Nirvany "Bleach". Album nie odniósł wielkiego sukcesu jednak następny krążek "Nevermind" (1992) stał się międzynarodowym przebojem. Opiniotwórcze tygodniki i pisma muzyczne ogłosiły "grunge'ową rewolucję" na czele której postawili Cobaina. 

Sukces Nirvany otworzył drzwi do wielkich karier takim zespołom jak Pearl Jam, Soundgarden, Alice In Chains czy Screaming Trees. Do siedziby Sub Popu wydzwaniały nowojorskie tygodniki, pytając o "grunge'owy slang". Wielkie domy mody zwietrzyły szansę na zysk i wypuściły na rynek "grunge'ową kolekcję": ceny trampek i koszul flanelowych, które mieszkańcy Seattle nosili, by walczyć z chłodem, poszybowały nagle w górę. Z dnia na dzień Nirvana stała się najsłynniejszym zespołem rockowym na świecie. 

Trzecia płyta Nirvany rozczarowała producentów

W 1993 r. ukazała się trzecia płyta Nirvany "In Utero". Album odbiegał od stylistyki, znanej z "Nevermind" - melodyjnych riffów, wpadających w ucho linii wokalnych, wzmocnionych silnie przesterowanym, punk-rockowym brzmieniem gitary. Utwory na "In Utero" są znacznie trudniejsze w odbiorze, w warstwie lirycznej bardziej depresyjne i surrealistyczne. Nie takiej płyty oczekiwali szefowie wytwórni. Oczywiście, oni chcieli kolejnego "Nevermind", ale prędzej zdechnę, niż na to pozwolę - mówił rozżalony Cobain, który zamierzał nazwać album "I Hate Myself and I Want To Die".
 
Cobain zmagając się z ciężarem sławy i bycia idolem, sięgnął po używki. Cierpiał także z powodu depresji. W 1994 roku trafił do kliniki odwykowej, z której uciekł kilka dni później i zaszył się w swoim domu w Seattle. 8 kwietnia ciało zmarłego muzyka znalazł elektryk. Cobain zastrzelił się trzy dni wcześniej. Miał 27 lat. 

"Od dawna muzyka nie sprawia mi radości"

W liście, który zostawił, lider Nirvany tłumaczył, że od dawna muzyka nie sprawia mu żadnej radości i że nie potrafi cieszyć się uwielbieniem tłumów, nie daje mu ono energii. Zacytował także fragment piosenki Neila Younga: "Lepiej się wypalić niż odejść w zapomnienie".
 
Wraz ze śmiercią Kurta Cobaina skończyła się moda na grunge. Nagle zorientowali się, że w tym nie ma nic zabawnego - tłumaczył Mark Arm decyzje korporacji muzycznych i domów mody, które natychmiast odcięły się od grunge'owego świata, teraz naznaczonego tragedią. Grunge stał się produktem i przestał się opłacać.

(mpw)