Nawet kilka tysięcy kobiet mogło paść ofiarą oszustów wyłudzających pieniądze metodą na damską bieliznę. Mechanizm, którym posługują się naciągacze jest dość skomplikowany - zaczynało się od wygranego zestawu bielizny, a kończyło na "abonamencie".

Nawet kilka tysięcy kobiet mogło paść ofiarą oszustów wyłudzających pieniądze metodą na damską bieliznę. Mechanizm, którym posługują się naciągacze jest dość skomplikowany - zaczynało się od wygranego zestawu bielizny, a kończyło na "abonamencie".
Oszustwami zajmuje się już Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta /CHROMORANGE /PAP/EPA

Metoda działania oszustów jest dość  skomplikowana - za cel wzięli sobie oni przede wszystkim kobiety. Najpierw dzwonią i twierdzą, że potencjalna ofiara wygrała komplet ekskluzywnej bielizny - to ma być np. nagroda za wypełnienie internetowej ankiety. Jedyne, co trzeba pokryć, to koszty pakowania i przesyłki w kwocie 19,99 złotych.

W paczce, która przychodzi później, poza sztuką najzwyklejszej bielizny, znajdują się też tajemnicze "warunki ogólne" abonamentu. Część osób to zignorowała, część zadzwoniła pod podany numer z informacją, że żadnego abonamentu na bieliznę nie chce. Skutek był ten sam.

Po jakimś czasie przyszło mi ponaglenie, że mam zapłacić 44,90, ostatnią przesyłkę dostałam tydzień temu - 103 złote do zapłacenia -  opisuje pani Elżbieta. Co ważne, oszukane kobiety nie zawierały - również telefonicznie - żadnej umowy z firmą, od której dostały "nagrodę". Mimo to, wiele z nich, ze strachu przed rzekomymi konsekwencjami płaciła ten widmowy dług.   


W wezwaniach do zapłaty użyto dość zaskakujących sformułowań. Czytamy na przykład, że dział prawny firmy przeanalizował "materiał dowodowy" i stwierdził prawidłowość dokonanych naliczeń (czyli długu).  Z przesłanych "dokumentów" ofiara oszustwa dowiaduje się też, że jeśli nie zapłaci "straci wiarygodność w jakichkolwiek kontaktach handlowych, co zamknie dostęp do usług finansowych, multimedialnych i telekomunikacyjnych".  Pojawia się też propozycja rozłożenia długu na raty, a także... promocyjnego obniżenia go, jeśli tylko pieniądze zostaną przesłane wystarczająco szybko.

Kolejna ważna sprawa - firma, której nazwa i adres znajduje się na pismach... nie istnieje.  Jest ona rzekomo zarejestrowana za granicą, np. w Szwajcarii - jednak po sprawdzeniu spółki (zgodnie z podaną nazwą, numerem i adresem) w tamtejszym odpowiedniku polskiego KRS-u, okazuje się, że przedsiębiorstwo jest całkowicie fikcyjne.

Po pierwsze - nie płacić

Pytani o sprawę policjanci podkreślają przede wszystkim, żeby nie podpisywać żadnych dokumentów związanych z rzekomym zadłużeniem i  nie przelewać pieniędzy. Tym bardziej, że na jednym z formularzy, przesyłanych potencjalnym ofiarom pojawia się sformułowanie "akceptując kwotę swojego zadłużenia oświadczam..." - wymagany jest też podpis i podanie numeru pesel.

Mundurowi zachęcają wszystkie osoby, które dostały podobne pisma, do zgłaszania się na komendę. Oszustwami zajmuje się też Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta - są jednak spore trudności ze zlokalizowaniem naciągającej ludzi firmy, dlatego urząd poprosił o pomoc policję. UOKiK ma też zamiar skierować sprawę do prokuratury. 

Gorąca Linia RMF FM jest do Waszej dyspozycji! Przez całą dobę czekamy na informacje od Was, zdjęcia i filmy.

Możecie dzwonić, wysyłać SMS-y lub MMS-y na numer 600 700 800, pisać na adres mailowy fakty@rmf.fm albo skorzystać z formularza WWW.

(abs)