Ultraprawicowy rząd Benjamina Netanjahu podjął decyzję o legalizacji dziewięciu żydowskich osiedli na okupowanym brzegu Jordanu. Stany Zjednoczone, Unia Europejska i kraje arabskie wyraziły zdecydowany sprzeciw wobec takich działań.

Legalizacja dziewięciu osiedli oznacza jednocześnie, że w ich granicach będą powstawać nowe domy. Jedyną przeszkodą dla wprowadzenia pomysłu w życie, będzie najprawdopodobniej izraelski Sąd Najwyższy, który - jak podejrzewają obserwatorzy - sprzeciwi się decyzji rządu.

Sam proces wdrażania nowego prawa może trwać miesiące, a nawet lata - zaznacza dziennik "Times of Israel". Rząd Netanjahu przygotowuje jednak szereg ustaw, które mają znacznie ograniczyć wpływ sądownictwa na działania gabinetu premiera. To budzi w Izraelu ogromne niepokoje społeczne.

Od kilku tygodni w kraju trwają demonstracje przeciwników reformy sądownictwa. Protestujący nie chcą zwiększenia kontroli rządu nad procesem wyboru sędziów i wprowadzenia możliwości uchylania wyroków Sądu Najwyższego minimalną większością w Knesecie.

Świat protestuje

To przepis na eskalację z niebezpiecznymi konsekwencjami dla regionu i świata, ponieważ zagraża samej egzystencji Palestyńczyków - protestował przeciwko decyzji Izraela premier Autonomii Palesytńskiej Mohammed Sztajeh. Szef rządu Palestyńczyków ogłosił, że ta sytuacja stanowi prawdziwy test dla administracji Joe Bidena i wezwał USA i ONZ do zdecydowanej reakcji.

Protestują również kraje arabskie. Krytykę Izraela wyrazili również przedstawiciele Arabii Saudyjskiej, Turcji, Jordanii i egiptu. Do głosów krytycznych dołączył także szef unijnej dyplomacji Josep Borrell. Jest też już pierwsza reakcja Stanów Zjednoczonych. Sekretarz stanu Antony Blinken skrytykował działania izraelskiego rządu i zapowiadaną ekspansję Izraelitów na Zachodni Brzeg Jordanu.

Jak poprzednie administracje, zarówno pod przywództwem Demokratów, jak i Republikanów, silnie sprzeciwiamy się takim jednostronnym środkom, które zaostrzają napięcia i podważają szanse na wynegocjowanie rozwiązania dwupaństwowego - stwierdził Blinken, a jego krytykę oceniono w izraelskich mediach, jako "rzadko spotykany gest".

Choć część obywateli Izraela sprzeciwia się działaniom rządu Benjamina Netanjahu, ten doszedł do władzy zapowiadając bardziej zdecydowaną politykę wobec Autonomii Palestyńskiej. Netanjahu zdobył również wiele głosów w społeczności osadników żydowskich.