"To sprawiedliwość mafijna, a nie prawdziwa sprawiedliwość. Ta tragedia musi zostać zakończona: nie tylko dla dobra Billa Cosby'ego, ale dla dobra kraju" - tak żona znanego komika komentuje wyrok sądu. Cosby został uznany przez wymiar sprawiedliwości za winnego przemocy seksualnej wobec byłej koszykarki Andrei Constand. Grozi mu 30 lat więzienia.

74-letnia Camille Cosby stoi murem za mężem. Uważa, że padł ofiarą "nieprawdziwych oskarżeń" i "społecznego linczu". Kobieta porównuje znanego aktora do Emmetta Louisa Tilla - czarnoskórego chłopca, który w 1955 roku, jako 14-latek, został oskarżony o napaść seksualną na 21-letnia Carolyn Bryant. Zanim padł wyrok w sprawie, nastolatek został pobity, a następnie zastrzelony przez męża kobiety oraz jego przyrodniego brata. Po wielu latach Carolyn Bryant przyznała, że kłamała, iż padła ofiarą Tilla.

Przypomnijmy, że słynny amerykański aktor Bill Cosby to pierwszy celebryta skazany w erze #MeToo. Pod koniec kwietnia został uznany za winnego przemocy seksualnej wobec Andrei Constand. Była koszykarka oskarżyła 80-letniego dziś Cosby'ego o to, że w 2004 roku odurzył ją tabletką gwałtu, a następnie zgwałcił. Prokuratura postawiła znanemu komikowi trzy zarzuty i w każdym przypadku Cosby został uznany za winnego. Grozi mu 30 lat więzienia.

To zwycięstwo nie tylko tych wszystkich kobiet, które zostały zgwałcone przez Cosby'ego, ale wszystkich kobiet, które dotknęła taka tragedia. Czuję, że moja wiara w ludzkość została przywrócona - powiedziała jedna z prokuratorów Lily Bernard.

Adwokat aktora zapowiedział jednak, że "walka nie została jeszcze zakończona", i podkreślił, że wierzy w niewinność Cosby'ego. Podczas procesu obrońca aktora próbował przekonywać, iż Constand to "patologiczna oszustka, która wymyśliła gwałt po to, aby szantażować znanego aktora".


(m)

CBS News/RMF FM