Czterej inżynierowie, którzy zaprojektowali i wybudowali apartamentowiec w Pjongjangu, zostali aresztowani i rozstrzelani. Budynek zawalił się 18 maja. O sprawie pisze dziennik "Daily Mail", powołując się na japońską gazetę "Tokyo Shimbun".

Inna japońska gazeta "Yomiuri Shimbun" pisze, że bezpośrednie przyczyny katastrofy nie są znane, lecz istnieją podstawy, by sądzić, że wina spoczywa na robotnikach i kierownikach robót, którzy kradli z budowy gmachu stal i cement, by je sprzedać na czarnym rynku.

Mimo że w 23-kondygnacyjnym apartamentowcu pozostawały jeszcze do wykonania zewnętrzne roboty wykończeniowe, już w listopadzie zaczęli się do niego wprowadzać mieszkańcy, w tym elita Partii Pracy Korei. W chwili katastrofy w domu znajdowały się co najmniej 92 rodziny - ponad 500 osób i, jak piszą media, należy domniemywać, że wszystkie zginęły.

O "poważnym wypadku" na budowie w stolicy kraju informowała 18 maja oficjalna północnokoreańska agencja prasowa KCNA. Nie podała liczby ofiar śmiertelnych, lecz podkreśliła, że przywódca Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej Kim Dzong Un "nie zmrużył oka przez całą noc po tragedii".

(abs)