Władze kilkunastu amerykańskich stanów wypowiadają wojnę zabawkom imitującym broń palną. I nie chodzi tym razem o ich wpływ na psychikę dzieci, a o bezpieczeństwo publiczne. Zabawki bowiem tak bardzo przypominają prawdziwe pistolety, że w ich rozpoznawaniu mylą się nawet policjanci.

Rok temu w Memphis policjant zastrzelił 12-letniego chłopca, bo ten spacerował po ulicy z plastikowym karabinem i nie reagował na polecenia stróża prawa. Funkcjonariusz zeznawał wówczas, że był przekonany, iż chłopiec trzyma w ręku prawdziwą broń. Ta sytuacja skończyła się tragicznie. Policja przyznaje jednak, że niemal każdego dnia spotyka się z podobnym problemem, np. w czasie kontroli drogowych. Bardzo często w samochodzie leży dziecięca zabawka, co do której policjanci mają wątpliwość, czy jest tylko zabawką.

Pojawiają się różne pomysły na ograniczenie ryzyka pomyłek, m.in. wymóg dla producentów, by lufy zabawek miały pomarańczowy kolor. Jednak władze niektórych stanów chcą w ogóle zabronić wożenia tego typu atrap w samochodzie czy spacerowania z nimi przez dzieci w miejscach publicznych. Istnieje bowiem zbyt duże ryzyko, że policjant widząc zabawkę sięgnie po swoją broń.