Władze Włoch chcą przyznać obywatelstwo chłopcu, którego bohaterska postawa uratował życie 50 uczniów w porwanym w Mediolanie autobusie. Kierowca pochodzenia senegalskiego uprowadził autobus pełen uczniów. Chciał ich spalić w zemście za śmierć imigrantów w wodach Morza Śródziemnego.

13-letni Rahmi Shehata ma egipskie korzenie. Chłopcu udało się ukryć telefon komórkowy przed porywaczem, który kazał oddać mu wszystkie urządzenia. Następnie połączył się z ojcem i udając, że modli się po arabsku, przekazywał mu kilka słów. To pozwoliło tacie zrozumieć, co się dzieje i zaalarmować służby - oświadczyła Stefania Bonaldi, burmistrz miasteczka Crema, skąd pochodzi większość z uprowadzonych dzieci.

Przedstawiciele rządu potwierdzili, że nadadzą szybki bieg podaniu 13-latka o przyznanie mu włoskiego obywatelstwa.

Rahmi urodził się we Włoszech, ale zgodnie z tamtejszym prawem dzieci cudzoziemców urodzone w tym kraju nie mają przyznawanego z automatu obywatelstwa. Muszą czekać do 18. roku życia i złożyć w urzędzie imigracyjnym odpowiedni wniosek.

47-letni porywacz to pochodzący z Francji Senegalczyk, obywatel Włoch. Poślubił Włoszkę, z którą ma dwoje dzieci wieku 12 i 18 lat. Para się rozstała.

Mężczyzna był kierowcą szkolnego autobusu. Zmienił nagle trasę, zatrzymał pojazd i z nożem w ręku powiedział uczniom, że nikt nie może wysiąść.

Nauczycielce kazał związać kilkoro dzieci, ale zrobiła ona to na tyle lekko, że zdołały się one uwolnić.

Wtedy to Rahmi zadzwonił do ojca.

Kierowca uciekając zjechał na pobocze i tam rozlał benzynę w autobusie. Następnie ją podpalił, krzycząc, że chce się zabić. Wykrzyczał też słowa: "Trzeba powstrzymać śmierć ludzi na Morzu Śródziemnym".

Karabinierzy wybili szyby w autokarze i błyskawicznie wyprowadzili dzieci, a następnie aresztowali sprawcę. Chwilę potem autokar doszczętnie spłonął.