Rosja oskarża Ukrainę o wodną blokadę Krymu. Jedyny kanał dostarczający wodę z Dniepru na półwysep jest suchy. Kijów odpowiada, że Krym nie płaci za wodę i nie reguluje starych długów idących w miliony hrywien. Ta odpowiedź to lustrzane odbicie argumentów, jakimi Rosja posługuje się wobec Ukrainy w kwestii dostaw gazu.

Rosjanie twierdzą, że w ten sposób Ukraina chce celowo zniszczyć rolnictwo na Krymie, praktycznie w całości zależne od wody dostarczanej z Dniepru. Kanał Północno-Krymski liczy 402 kilometry, a pompowana nim woda dociera aż do Kerczu. Zbudowano go w czasach radzieckich, by krymskie stepy przekształcić w żyzne pola.

To katastrofa, my nie mamy żadnych długów, płacimy co roku za wodę i prąd - cytuje miejscowych rolników telewizja "Rossija 24". Zdaniem rosyjskich mediów, pierwszy raz od pół wieku doszło do takiej sytuacji, gdy nie ma czym nawadniać krymskich pól.

Państwowa Agencja Zasobów Wodnych Ukrainy twierdzi, że dostarczanie wody zostało wstrzymane, ponieważ do tej pory z Krymu nie przysłano konkretnych propozycji dotyczących umowy na dostawy. Dług Krymu wynosi w tej chwili 1,7 miliona hrywien.

Przez najbliższe kilka miesięcy - dzięki zapełnionym zbiornikom i studniom głębinowym - wody pitnej dla mieszkańców na pewno wystarczy. Jednak suche krany w szczycie sezonu turystycznego na pewno utrudnią Rosjanom spełnienie propagandowych zapowiedzi, że wyślą na Krym 6 milionów rosyjskich turystów i mieszkańcy półwyspu zarobią na turystach więcej niż wtedy, gdy mieszkali w granicach Ukrainy.

(bs)