​Unia Europejska wspiera Ukrainę kosztem polskiego rolnictwa. Już niedługo polski rynek może zalać ukraińska kukurydza, jęczmień, owies czy miód. Parlament Europejski zgodził się bowiem na nowe preferencje handlowe dla Ukrainy, wyłączając z nich jedynie pszenicę, pomidory przetworzone i mocznik.

​Unia Europejska wspiera Ukrainę kosztem polskiego rolnictwa. Już niedługo polski rynek może zalać ukraińska kukurydza, jęczmień, owies czy miód. Parlament Europejski zgodził się bowiem na nowe preferencje handlowe dla Ukrainy, wyłączając z nich jedynie pszenicę, pomidory przetworzone i mocznik.
UE wspiera Ukrainę kosztem polskiego rolnictwa /Paweł Balinowski /RMF FM

Czesław Siekierski: Pomoc dla Ukrainy jest niekorzystna dla rolników z Europy Środkowo-Wschodniej

Ta pomoc dla Ukrainy jest niekorzystna dla rolników z Europy Środkowo-Wschodniej i trafia do wąskiej grupy ukraińskich oligarchów - alarmuje Czesław Siekierski, eurodeputowany PSL i przewodniczący komisji ds. rolnictwa w PE.  

Państwa UE uzgodniły swoje wstępne stanowisko w sprawie preferencji dla Ukrainy nie uwzględniając ani jednego z polskich postulatów. Polska była w mniejszości - mówi unijny dyplomata, chociaż jeszcze 2 tygodnie temu podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju Tadeusz Kościński zapewnił, że siły w Radzie UE są rozłożone "pół na pół". Polska chciała, by z bezcłowego handlu wyłączono kukurydzę, pszenicę i pomidory przetworzone. Kukurydzy nie wyłączył także w swoim stanowisku Parlament Europejski. 

Ostateczne ustalenia muszą jeszcze zapaść w dialogu między państwami członkowskimi a PE, jednak już teraz widać, że przy tak niekorzystnym stanowisku europarlamentu i Rady UE osiągnąć będzie można niewiele.

Jak ustaliła Katarzyna Szymańska-Borginon, najbardziej na przyznanie Ukrainie dodatkowych, bezcłowych kontyngentów rolnych naciskały Niemcy. Berlin naciskał na solidarność z Ukrainą, bo w lipcu jest szczyt Kijów-Bruksela i trzeba było pokazać, że coś dajemy - mówi jeden z dyplomatów. 

"Dla dla polskich rolników to będzie katastrofa"

Niemcy wspierają Ukrainę kosztem polskich rolników, sami tracą niewiele, bo w skali UE import z Ukrainy jest znikomy, jednak dla polskich rolników - zwłaszcza ze wschodniej części kraju - to będzie katastrofa - mówi RMF FM jeden urzędników w PE. 

Na bezcłowych kontyngentach na zboża rolnicy z Polski stracą jako pierwsi, gdyż ukraińskie towary trafiają najpierw do naszego kraju. Bezcłowy import z Ukrainy zbóż, kaszy, warzyw, owoców czy miodu - zdaniem rozmówców dziennikarki RMF FM - spowoduje obniżenie cen w Polsce. Istnieje niebezpieczeństwo, że znaczna część tego importu przyjdzie do Polski - przyznał niedawno wiceminister Kościński. 

Rolnicy z Europy Środkowej i Wschodniej już i tak ucierpieli z powodu rosyjskiego embarga - alarmował w PE eurodeputowany Siekierski. Nie są (oni) w stanie sprostać dodatkowemu tańszemu importowi z Ukrainy, szczególnie w obszarze zbóż - mówił. 

Pomoc ta nie trafia do większej grupy producentów czy handlowców, a tylko do wąskiej grupy  oligarchów - dodaje.

Nieoficjalnie mówi się, że niektóre z istniejących, bezcłowych kontyngentów rozeszły się w ciągu jednego dnia, bo w całości wykorzystał je jeden z oligarchów. 

Zbigniew Kuźmiuk: Robiliśmy, co się dało

W dzisiejszym  głosowaniu w sprawie nowych preferencji handlowych dla Ukrainy przeciwko zagłosowali jedynie Czesław Siekierski i Jarosław Kalinowski z delegacji PO-PSL, a od głosu wstrzymali się tylko Zbigniew Kuźmiuk i Urszula Krupa z PiS.  

Robiliśmy, co się dało - tłumaczy  w rozmowie z dziennikarką RMF FM - Zbigniew Kuźmiuk. Powinniśmy pomagać Ukrainie nie destabilizując rynków w krajach sąsiadujących z Ukrainą. Preferencje, które wynikają już z samego stowarzyszenia powinny wystarczyć - dodaje. 

Kuźmiuk uważa, że szanse, by w dialogu z Komisją Europejską i Radą UE ugrać więcej dla polskich rolników są niewielkie, ponieważ także Komisja Europejska bardzo nalega na liberalizację i nie chce wyjątku nawet dla pszenicy, pomidorów i mocznika.

(ph)