Kapitan opuścił prom jako jeden z pierwszych, załoga nie chciała nam dać kamizelek ratunkowych, nie wpuszczała nas do szalup, pozostawiła własnemu losowi - taki dramatyczny obraz wyłania się z zeznań tych, którzy uratowali się z promu, który zatonął na Morzu Czerwonym.

Według oficjalnych egipskich źródeł z katastrofy uratowało się 389 osób. Ratownicy wydobyli też z wody co najmniej 185 ciał. Los około ośmiuset osób nie jest znany.

Wszyscy zgodnie mówią, że na pokładzie promu - już godzinę po wypłynięciu z Arabii Saudyjskiej wybuchł pożar. Statek jednak nie zawrócił. Pytają dlaczego skoro prom nie dotarł do Egiptu zgodnie z planem i nie było z nim kontaktu akcja ratunkowa rozpoczęła się dopiero wiele godzin później?

Byliśmy na wodzie prawie 48 godzin, nikt nam nie pomógł. Nie było żadnej ekipy ratunkowej. Tam, na morzu, pewnie wciąż jeszcze są żywi ludzie, ale nikt im nie pomaga - mówili uratowani.

Na pokładzie statku „Al-Salam 98” znajdowało się około 1400 pasażerów - więcej niż dopuszczają przepisy. Większość z nich stanowili Egipcjanie, wracający z pracy zarobkowej w Arabii Saudyjskiej. Poza tym na pokładzie podróżowali także Saudyjczycy, Syryjczycy, Sudańczycy i Kanadyjczyk. Jak powiedział w rozmowie z RMF Jacek Buda z polskiej ambasady w Kairze, prawdopodobieństwo, że promem podróżowali także Polacy, jest bliskie zeru.

Jeden z rozbitków twierdzi, że 3 godziny przed katastrofą na pokładzie pojawił się ogień. Wtedy z silników zaczął wydobywać się gryzący dym. Załoga nie była w stanie go ugasić, choć cały czas zapewniała pasażerów, że wszystko jest pod kontrolą. Inni ocaleni mówią, że prom zatonął w ciągu zaledwie 10 minut.

Akcja ratunkowa trwa, prowadzona jest zarówno z morza jak i z powietrza. Na miejscu są egipskie i saudyjskie ekipy ratunkowe. Pierwsze jednostki przybyły na miejsce zatonięcia dopiero 10 godzin po wypadku.

35-letni prom zatonął w nocy z czwartku na piątek około 40 mil od egipskiego portu Hurghada. Statek płynął do portu Safaga. Nagle zniknął z radarów służb morskich. W Safadze gromadzą się teraz setki osób, które czekają na jakiekolwiek informacje na temat swoich bliskich. Skarżą się, że nikt nie sporządził żadnej listy zaginionych ani uratowanych, nie wiadomo też, gdzie przewieziono rozbitków. Władze bronią się, że wciąż trwa akcja ratunkowa.

Nie wiadomo, co było przyczyną tragedii. W chwili wypadku na Morzu Czerwonym panowały trudne warunki atmosferyczne. Prom „Al-Salam 98” pływał od 35 lat. Egipski armator utrzymuje, że był w doskonałym stanie. Jednak zdaniem rzecznika prezydenta Egiptu, a wbrew zapewnieniom właściciela promu, statek mógł być w złym stanie technicznym. Wszczęto już dochodzenie w tej sprawie.

Brytyjski „The Independent” przytacza wypowiedzi ekspertów, krytykujących bezpieczeństwo podróżowania promami takimi jak egipski. Ich zdaniem, podobne jednostki zostały uznane za „mało bezpieczne”, by pływać po europejskich wodach. Zwracają też uwagę, że co roku w katastrofach promów w krajach rozwijających się ginie średnio około tysiąca osób. Wynika to z tego, że tamtejsze normy bezpieczeństwa są mniej rygorystyczne, niż europejskie.

W październiku ubiegłego roku zatonęła bliźniacza jednostka statku, która zderzyła się z cypryjskim statkiem. Wówczas jednak uratowano niemal wszystkich znajdujących się na pokładzie ludzi.

Zatonięcie promu to jedna z największych cywilnych katastrof morskich. Do wielkiej tragedii doszło także w 1987 roku, kiedy zatonął filipiński prom „Dona Paz”, który zderzył się z tankowcem. Wówczas zginęło ponad 4 tysiące osób. We wrześniu 1994 roku na Bałtyku zatonął prom „Estonia”. Utonęło prawie 900 osób. Była to największa katastrofa morska na wodach Europy.