Nie należy pytać nas o zabezpieczenie wraku tupolewa w Smoleńsku - usłyszał od wiceszefa Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego korespondent RMF FM w Moskwie. Oleg Jermołow odsyła w tej kwestii do prokuratury. W komitecie śledczym przy prokuraturze, zajmującym się smoleńską katastrofą, można jedynie usłyszeć, że żadnych informacji o prowadzonych postępowaniach nie udziela się.

Zobacz również:

Kilka dni temu ujawniliśmy, że rozbita maszyna leżąca na płycie lotniska Siewiernyj - mimo wielokrotnych zapewnień strony rosyjskiej jest niezabezpieczona. Tuż po tych informacjach polski akredytowany Edmund Klich po rozmowie z wiceszefami MAK przekazał, że sprawa będzie załatwiona. Poinformowano mnie, że wszystkie formalności, w tym finansowe, zostały załatwione, że pani Tatiana Anodina przewodnicząca MAK osobiście dzwoniła w tej sprawie do zastępcy gubernatora Smoleńska, oferując pomoc - mówił Klich.

Na razie pewne jest to, że wrak wciąż leży niezabezpieczony pod gołym niebem, a Wiceprzewodniczący Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego Oleg Jermołow nie chce odpowiadać na pytania i jak mantrę powtarza: Panowie, to pytania do prokuratury, a nie do MAK-u, o tych sprawach decyduje prokuratura.

Rzecznik gubernatora obwodu smoleńskiego Andriej Jewsiejenkow, z którym rozmawiał korespondent RMF FM, też nie jest w stanie podać ani terminu prac, ani ustalić, kto miałby zabezpieczyć wrak polskiego samolotu. Potwierdza jedynie, że MAK zwrócił się z prośbą o współpracę w tej kwestii, a już w połowie sierpnia Rosjanie obiecali, że wrak samolotu otoczą trzymetrowym płotem i pokryją brezentem.