Nieznane dotąd skrajnie prawicowe ugrupowanie terrorystyczne grozi zabiciem sędziów śledczych, którzy prowadzą postępowanie przeciwko byłemu prezydentowi Francji Nicolasowi Sarkozy’emu. Chodzi o wyłudzenia wysokich sum od 90-letniej miliarderki. Sędziowie dostali przesyłki z pociskami karabinowymi. "Jeżeli będziecie dobrze chronieni - zabijemy waszych bliskich!" - ostrzega bojówka Współdziałanie Sił Porządku.

Taką samą przesyłkę z pogróżkami dostał szef francuskiego Związku Sędziów. Przekroczyliście czerwoną linię! Popełniliście błąd nie do naprawienia! - napisało ugrupowanie. Ostrzegło, że przygotowuje zamachy w Paryżu i innych miastach Francji. Sędziowie - nazwani przez autorów pogróżek "czerwonymi socjalistyczno-sowieckimi rewolucjonistami" - dostali policyjną ochronę. Przesyłki bada antyterrorystyczna sekcja paryskiej prokuratury.

Zarzuty dla byłego prezydenta a sprawa sondaży

Tydzień temu były prezydent Francji Nicolas Sarkozy usłyszał zarzut wyłudzenia pieniędzy od schorowanej osoby w podeszłym wieku. Prokuratura podejrzewa, że dostał 6 milionów euro od najbogatszej kobiety kraju - 90-letniej miliarderki Liliane Bettencourt, która jest współwłaścicielką wielkiego koncernu kosmetycznego L’Oreal. Według sędziów, mógł wykorzystać zły stan zdrowia bogaczki, która ma m.in. problemy neurologiczne. Prokuratura podejrzewa, że w zamian za pieniądze Sarkozy obiecał jej pomoc w ukryciu części dochodów przed fiskusem.

Wielu komentatorów przypuszcza, że postępowanie karne przeciwko Sarkozy’emu może przekreślić jego plan powrotu do polityki i ponownego startowania w wyścigu do Pałacu Elizejskiego. Sarkozy cieszył się ostatnio w sondażach znacznie większą popularnością niż obecny prezydent.

Oskarżenie byłego szefa państwa o wyłudzenie pieniędzy wywołało gwałtowne protesty wielu jego kolegów z prawicowej opozycji. Zarzucili polityczną stronniczość sędziom, którzy według nich powiązani są z lewicą, i publicznie podważali zasadność postawionego Sarkozy’emu zarzutu. Sugerowali, że francuski wymiar sprawiedliwości się skompromitował. Według nadsekwańskich mediów, mogło to stworzyć atmosferę groźnej "nagonki na sędziów".

W związku z tzw. aferą Bettencourt zarzut korupcji i nielegalnego finansowania neugaullistowskiej Unii dla Ruchu Ludowego usłyszał już wcześniej były prawicowy minister budżetu Eric Woerth. Według mediów, prokuratura w Bordeaux, która zajmuje się aferą, chce również przesłuchać w tej sprawie byłego prawicowego szefa MSW Brice'a Hortefeux - jednego z najbliższych współpracowników Sarkozy'ego.

"Afera Bettencourt" zatacza coraz szersze kręgi

Na tym jednak nie koniec zarzutów związanych z aferą. Zarzut naruszenia tajemnicy korespondencji i bezprawnego zbierania danych usłyszał w październiku ubiegłego roku szef francuskiego kontrwywiadu Bernard Squarcini. Chodziło o szpiegowanie reportera śledczego dziennika "Le Monde". Gazeta twierdzi, że wszystko zaczęło się od artykułu z 18-19 lipca, w którym znalazły się informacje obciążające Woertha. Według dziennika, tekst wywołał wściekłość w Pałacu Elizejskim, który kazał kontrwywiadowi wykryć źródło przecieku.

Według prasy, Squarcini kazał zdobyć billingi telefonów stacjonarnych i komórkowych dziennikarza "Le Monde", który zajmował się aferą Bettencourt. W konsekwencji zwolniono ze stanowiska "zdemaskowanego" przez służby specjalne wysokiego urzędnika w ministerstwie sprawiedliwości, który informował "Le Monde". Szef MSW ostatecznie przyznał, że kontrwywiad dotarł do billingów dziennikarza gazety, ale zaprzeczył, by działał na polecenie Pałacu Elizejskiego.