Prawnik prezydenta USA odnalazł w domu Joego Bidena pięć kolejnych niejawnych dokumentów. Richard Sauber sprawdza, czy amerykański przywódca przechowuje u siebie materiały, które powinny pozostać w archiwach. Tymczasem nowy spiker Izby Reprezentantów krytykuje demokratów za sposób prowadzenia śledztwa w sprawie tajnych materiałów.

Kilka dni temu tajne akta odkryto w garażu Bidena, a wcześniej w jego byłym biurze w Waszyngtonie. Sprawę bada specjalny prokurator Robert Hur. Z nominacji Trumpa pełnił on wcześniej funkcję prokuratora federalnego w Maryland.

Prezydent Biden znalazł się w ogniu pytań - donosi nasz amerykański korespondent Paweł Żuchowski.

Dziennikarze chcą wiedzieć, dlaczego od razu nie poinformowano, że tajne materiały znaleziono nie tylko w dawnym biurze prezydenta. Sekretarz prasowa Karine Jean-Pierre zapewnia o pełnej przejrzystości, ale w tej sprawie pojawia się wiele pytań i wątpliwości.

Do tej pory przesłuchano byłego asystenta Bidena z czasów, gdy był wiceprezydentem administracji Baracka Obamy. To z tych czasów pochodzą materiały, które powinny być w archiwach.

Spiker Izby Reprezentantów: To hipokryzja

W wywiadzie udzielonym w niedzielę telewizji Fox News nowo wybrany przewodniczący Izby Reprezentantów USA Kevin McCarthy argumentował, że czas dzielący znalezienie materiałów i powołanie specjalnego niezależnego prokuratora przez resort sprawiedliwości pokazuje, "dlaczego amerykańskie społeczeństwo nie ufa swojemu rządowi".

Będziemy pełnić rolę w nadzorowaniu tego, co się tutaj dzieje. To, co mnie naprawdę niepokoi, to sposób, w jaki wdrażana jest sprawiedliwość i czy jest ona wcielana jednakowo - mówił spiker.

Zastanawiał się, przez ile lat wiceprezydent, który wcześniej przez dekady był senatorem USA, posiadał tajne dokumenty i kto miał do nich dostęp. Zwrócił też uwagę, ilu agentów (FBI) było zaangażowanych w badanie sprawy tajnych dokumentów u byłego prezydenta Trumpa w Mar-a-Lago w zestawieniu z przydzielonymi do sprawy Bidena.

To jest po prostu hipokryzja - ocenił Kevin McCarthy. Złem w rządzie nazwał działania resortu sprawiedliwości motywowane przekonaniami politycznymi.

Zapowiadał też dążenie Republikanów do zmian. Ma temu służyć - na przykład - monitorowanie FBI i tego, co robiło m.in. na Twitterze, by "zmienić kurs, by można zaufać naszym organom ścigania".

Dojdziemy do sedna sprawy bez względu na to, jak długo nam to zajmie i jak ciężką będziemy musieli prowadzić batalię - zapewniał.

Opracowanie: