Brytyjskie biuro podróży Thomas Cook ewakuowało wszystkich swoich klientów z hotelu w Hurghadzie w Egipcie. Powodem były niejasne okoliczności śmierci dwójki Brytyjczyków.

63-letnia Susan Cooper i jej 69-letni mąż John przebywali w hotelu Steigenberger Aqua Magic Hotel w Hurghadzie. Ich córka, Kelly Ormerod, jest przekonana, że rodzice nie zmarli z powodów naturalnych. Według mnie wydarzyło się coś dziwnego, coś musiało się stać w tym pokoju, wcześniej nie mieli żadnych problemów ze zdrowiem - uważa Ormerod.

40-latka była razem z rodzicami na wakacjach w Egipcie. Jak wspomina, w dniu ich śmierci weszła do pokoju i zauważyła, że coś niedobrego się z nimi dzieje. Małżeństwo skarżyło się na złe samopoczucie, prosiło o pomoc. Córka wezwała pogotowie. Lekarzom nie udało się uratować 69-latka. Jego żona została przewieziona do szpitala. Tam zmarła.

Po tej tragedii biuro podróży Thomas Cook zdecydowało, że ewakuuje z hotelu swoich klientów - ponad 300 osób. W oświadczeniu napisało, że powody śmierci małżeństwa są wciąż niejasne. Przyznało też, że dostało zgłoszenia o wzroście zachorowań wśród innych gości hotelu. Dlatego - z powodów profilaktycznych - podjęto decyzję o ewakuacji.

Równocześnie biuro zaprzecza spekulacjom, które pojawiły się w niektórych mediach. Sugerowały one, że para mogła zatruć się tlenkiem węgla. Thomas Cook zapewnia, że nie ma to żadnych dowodów.

Z kolei przedstawiciele egipskich władz podkreślają, że wszystko wskazuje na naturalne powody śmierci Brytyjczyków. Śledztwo w tej sprawie trwa.

(mpw)