Urzędnicy miasta Uvalde w Teksasie w USA wykorzystują luki prawne i inne przepisy w tym stanie, aby nie ujawnić dokumentów związanych z niedawną strzelaniną, w której zginęło 21 osób - podało amerykańskie radio publiczne NPR.

"Od czasu strzelaniny w Robb Elementary School 24 maja, funkcjonariusze organów ścigania udzielili niewielu, sprzecznych nieraz ze sobą informacji. Mimo rosnących nacisków opinii publicznej, teksański Departament Bezpieczeństwa Publicznego prowadzący śledztwo stwierdził, że niektóre relacje z wydarzeń mają wstępny charakter i mogą ulec zmianie w miarę przesłuchania kolejnych świadków" - podało NPR.

Jak wyjaśniono, miasto wynajęło prywatną kancelarię prawną, która powołała się na lukę prawną, odnoszącą się m.in. do "martwego podejrzanego", aby odmówić ujawnienia informacji.

"Prawo zabrania publicznego ujawniania informacji dotyczących przestępstw, za które nikt nie został skazany. Biuro Prokuratora Generalnego Teksasu orzekło, że wyjątek ten ma też zastosowanie w sytuacji, kiedy podejrzany nie żyje" - zwraca uwagę NPR.

Radio cytuje dyrektor wykonawczą Fundacji Wolności Informacji w Teksasie Kelley Shannon, która przypomina, że przepis stworzono w latach 90. dla ochrony osób, które zostały niesłusznie oskarżone lub ich sprawy zostały umorzone.

Ma to chronić niewinnych. (...) Jest jednak niekiedy wykorzystywane i nadużywane w sposób, który nigdy nie był zamierzony - oceniła Shannon.

24 maja 18-letni Salvador Romas zastrzelił w Robb Elementary School 19 uczniów i dwie nauczycielki. Napastnik został zastrzelony przez policjantów. Organy ścigania obwiniane są o zwłokę w interwencji. Z wielu relacji świadków wynika, że uczniowie, którzy byli w szkole podczas ataku, dzwonili na telefon alarmowy i błagali o pomoc. Ta jednak nadeszła dopiero kilkadziesiąt minut później - mimo że policja przyjechała na miejsce już 4 minuty po pierwszym wezwaniu.