Dramatyczny finał kłótni na terenie fabryki słodyczy w Moskwie. Ogień otworzył były właściciel zakładu. W strzelaninie zginął ochroniarz, trzy inne osoby są - według mediów - ranne.

Były właściciel fabryki, znajdujący się na jej terenie, pokłócił się z obecnym kierownictwem. Następnie chwycił za broń i oddał kilka strzałów, raniąc ochroniarza, który zmarł wskutek odniesionych ran - przekazał rosyjski Komitet Śledczy.

Niektóre rosyjskie media podały, że napastnik wziął zakładników, ale moskiewska policja zdementowała te doniesienia.

Służby potwierdziły natomiast, że mężczyzna ukrył się na terenie obiektu.

On sam zadzwonił do radia Business FM i oświadczył, że broni się przed "gangiem", który "jest w zmowie" z moskiewską prokuraturą w celu przejęcia jego majątku. Zapowiedział, że "będzie walczyć do końca".

Władze nie skomentowały na razie wysuniętych przez niego zarzutów.

Jak donosi Associated Press, w styczniu ma ruszyć postępowanie upadłościowe fabryki, na terenie której doszło do strzelaniny.


(e)