Atak na Polskę zamówiła opozycja - przekonuje w wywiadzie dla "Sieci" europoseł Jacek Saryusz-Wolski. Według niego, gdyby nie donosy i błagania "totalnej opozycji", "gdyby nie Donald Tusk, to (…) żadnej akcji przeciw Polsce by nie było".

W ubiegłą środę europoseł wystosował do wiceszefa Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa list otwarty: chodziło o decyzję KE o uruchomieniu wobec Polski art. 7 traktatu Unii Europejskiej, który w ostateczności może prowadzić do sankcji. Uzasadniając tę decyzję Timmermans mówił m.in, że pod znakiem zapytania staje w Polsce niezależność wymiaru sprawiedliwości. KE dała Warszawie trzy miesiące na wprowadzenie rekomendacji ws. praworządności.

Na pytanie "Sieci", dlaczego tylko Polska znalazła się na celowniku Unii Europejskiej, Jacek Saryusz-Wolski odparł, że nie byłoby "obcego ataku" na Polskę, "gdyby nie zachęty, prośby i wsparcie ze strony totalnej opozycji".

Gdyby nasza totalna opozycja nie donosiła, gdyby nie domagała się, suflowała, żebrała, błagała, prosiła, nadzorowała, dyrygowała, gdyby nie Donald Tusk, to w ogóle byśmy dzisiaj o tym nie rozmawiali, bo żadnej akcji przeciw Polsce by nie było - przekonywał europoseł.

Ocenił, że "wobec dużego kraju, jakim jest Polska, takich rzeczy się nie robi". A jeśli już, to tylko za przyzwoleniem głównego nurtu politycznego. Nasza obecna opozycja nie tylko takie przyzwolenie dała, lecz sama tę akcję wymusiła i wywołała - podkreślił i stwierdził, że "dlatego można ją nazwać targowicą".

Jako insider znam instytucje unijne od środka, nie o wszystkich źródłach mojej wiedzy mogę mówić. Ale wiem, naprawdę wiem, że to, co zostało zrobione, było na wyraźną prośbę i zamówienie totalnej opozycji - oświadczył Saryusz-Wolski.

Pamiętam ten moment, gdy uznałem, że dłużej nie mogę czekać na otrzeźwienie PO i jej ludzi. Usłyszałem Donalda Tuska, przewodniczącego Rady Europejskiej, mówiącego, iż popiera procedurę przeciw Polsce, a w konsekwencji - sankcje - mówił.

Przypomniał przy tym, że w archiwach prasowych jest "wczesna wypowiedź Donalda Tuska dla ‘Financial Times’, w której opowiada się przeciwko tej procedurze wobec Polski". Potem nagle zmienił zdanie - zauważył europoseł.

Dopytywany, czy ta zmiana zdania szefa RE miała związek z tym, że dostał on "telefon z Berlina", Saryusz-Wolski odpowiedział, że "wyjaśnienie przyczyn zmiany tej decyzji to już zadanie dla dziennikarzy śledczych".

Jedno jest pewne: znam dobrze Brukselę i wiem, że bez tego przyzwolenia ze strony polskiego premiera, przewodniczącego Rady Europejskiej, Komisja Europejska dalej by się nie posunęła - zaznaczył.

Na pytanie, jak Polska powinna się w tej sytuacji zachowywać, Saryusz-Wolski stwierdził wprost: Kontratakować. Zdjąć rękawice.

(e)