Decyzja rosyjskich sił bezpieczeństwa, by do odbicia zakładników w moskiewskim teatrze użyć silnego środka chemicznego oznacza przekroczenie granicy, którą jeszcze kilka lat temu amerykańscy eksperci uważali za zbyt niebezpieczną - pisze dziś "The Los Angeles Times".

Według amerykańskich specjalistów jest mało prawdopodobne, by użyto środków uspokajających, usypiających, czy narkotyków. Nie zadziałałyby tak szybko, jak gaz użyty przed szturmem. Eksperci cytowani przez gazetę zastrzegają jednak, że praktycznie nic nie wiadomo na temat rodzaju i ilości użytego środka.

Wstępne doniesienia o skutkach działania gazu wskazują, że mógł być to jeden z gazów paraliżujących ośrodkowy układ nerwowy, podobny w działaniu do sarinu, somanu lub gazu VX. W USA uważa się, że nie jest możliwe ustalenie takiej dawki tych środków, by mogła obezwładnić ludzi, a nie zabić. Nie wyklucza się jednak, że Rosjanie udoskonalili swoją broń chemiczną. Specjaliści podejrzewają również, że w rosyjskich laboratoriach mogły powstać nowe rodzaje gazu.

W podobnym tonie wypowiada się izraelski ekspert z uniwersytetu w Jerozolimie. Według niego niemożliwe wręcz jest, aby komandosi użyli gazu usypiającego. Twierdzi on, że nie istnieje taka substancja uspakajająca, która zadziałałaby tak szybko. Według mnie, Rosjanie użyli gazu paraliżującego układ nerwowy. To wyjaśniałoby zły stan zdrowia i trudności z oddychaniem zakładników - cytuje eksperta izraelski dziennik „Daily Haaretz”.

Według brytyjskiego eksperta do spraw broni chemicznej, profesora Alaistera Hay'a z Uniwersytetu w Leeds Rosjanie mogli użyć gazu o podobnym składzie do substancji wykorzystywanych przy narkozie podczas szpitalnych operacji, czy też przez dentystów. Hay podkreśla, że choć substancje te uważane są za "bezpieczne" na sali operacyjnej mogą mieć wiele groźnych skutków ubocznych. Wśród nich migreny, chroniczne zmęczenie, podenerwowanie, poronienia, wady płodu, bezpłodność, rak, oraz poważnie schorzenia nerek i wątroby.

Brytyjski profesor dodaje, że wiele z tych gazów jest cięższych od powietrza i do teatru mogły przedostawać się stopniowo. Tym samym wielu zakładników mogło otrzymać dawki znacznie wyższe od dawek uważanych za "medycznie bezpieczne". W miarę rozprzestrzeniania się gazu spadła zawartość tlenu doprowadzając do uszkodzeń mózgu, a następnie śmierci. Profesor Hay nie wyklucza, że część zakładników mogło się nawet udusić własnymi wymiocinami.

Sugestie o śmiertelnym działaniu gazu zawierają komentarze części brytyjskiej prasy, na przykład w tygodniku "The Observer". Posłuchaj relacji londyńskiego korespondenta RMF Bogdana Frymorgena:

Rosyjska stacja telewizyjna NTV potwierdziła - powołując się na opinie lekarzy - iż co najmniej dwóch zakładników, uratowanych przez siły specjalne z rąk terrorystów, zmarło w wyniku zatrucia gazem paraliżującym. Wszystko wskazuje więc na to, że liczba ofiar śmiertelnych może być większa. Do tej pory władze poinformowały o 118 zabitych cywilach.

foto NTV

15:10