Zwrot w śledztwie wyjaśniającym przyczyny zarażenia 11 dzieci w szpitalu w Moguncji. Prokuratura podała, że bakterie, które dostały się do organizmów małych pacjentów pochodziły z uszkodzonej butelki. Pierwszy trop prowadził do ludzi, którzy mieli złamać zasady higieny.

Do zakażeń doszło w ostatni weekend. Najpierw zmarła dwójka pacjentów, a w poniedziałek trzecie dziecko. Stan pozostałych powoli się stabilizuje.

Dzieci były karmione przez specjalną aparaturę mieszankami lekarstw i jedzenia. I właśnie w tej substancji znalazły się groźne bakterie. Do zabrudzenia mogło dojść w aptece, gdzie szykowano pokarm, albo już na oddziale przy sprzęcie, którym karmiono chorych.

Według najnowszej wersji prokuratury to nie człowiek ponosi tu odpowiedzialność. Jedna z butelek ze składnikiem potrzebnym do odżywczej mieszanki była uszkodzona i pojawiły się w niej zarazki. Te trafiły do pokarmu.

Prokuratura ustala, na ile zarazki są odpowiedzialne za śmierć dzieci. Wszyscy mali pacjenci byli wcześniej ciężko chorzy z różnych powodów. Jedna ze śmiertelnych ofiar to wcześniak, urodzony w szóstym miesiącu ciąży.