Rosyjskie myśliwce przeprowadziły w sobotę serię nalotów bombowych na pozycje rebeliantów w południowo-zachodniej Syrii - poinformowało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka. W ocenie tej organizacji Rosjanie uderzyli w prowincji Dara co najmniej 25 razy. Wzmożoną aktywność rosyjską w powietrzu zaobserwowały również dwa inne ośrodki monitoringu - informuje agencja Reutera.

Celem większości spośród dwudziestu rosyjskich nalotów było miasto Basr al-Harir w muhafazie Dara, zamieszkiwane przez 13,5 tys. mieszkańców. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, które jako pierwsze poinformowało o rosyjskich nalotach, nie podało czy są ofiary śmiertelne i jaka jest skala zniszczeń. Wcześniej Obserwatorium informowało, że od wtorku w prowincji Dera zginęło co najmniej 19 cywilów.

Założyciel i szef Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka, Rami Abdel Rahman podkreślił w wydanym przez siebie komunikacie, że "naloty rosyjskie w prowincji Dera były pierwszymi od zawieszenia działań zbrojnych na południu Syrii przed rokiem".

W lipcu 2017 roku Stany Zjednoczone, Rosja i Jordania porozumiały się w sprawie wyznaczenia strefy ograniczonych działań wojennych na południu Syrii, gdzie znaczne terytoria pozostawały i wciąż pozostają pod kontrolą rebeliantów. Zawieszenie broni miało ograniczyć możliwość dalszej eskalacji działań zbrojnych na tym obszarze.

Przed decyzją o "deeskalacji" - przypomina agencja AFP - Rosjanie wielokrotnie bombardowali pozycje oddziałów zbrojnych walczących na południu kraju z syryjską armią podporządkowaną prezydentowi Baszarowi al-Assadowi.

Agencja Reutera wskazuje w komentarzu, że naloty rosyjskie bez wątpienia wzmocnią ofensywę wojsk syryjskich prowadzoną w tym regionie z celem odzyskania kontroli nad terytorium przy granicy z Jordanią i w pobliżu kontrolowanych przez Izrael Wzgórz Golan.

Od wtorku ofensywa uległa nasileniu: syryjska armia wykorzystuje w większym jeszcze stopniu pociski rakietowe oraz tradycyjną artylerię dla atakowania pozycji rebeliantów. Newralgiczny dla dalszych losów ofensywy udział lotnictwa rosyjskiego nie wchodził jednak w grę - informuje agencja Reutera. Wraz z wkroczeniem samolotów Rosji do akcji szala zwycięstwa może przechylić się na stronę Damaszku.

Wojna w Syrii przeniosła się w kierunku południowo-zachodnim, od kiedy syryjski rząd i jego sojusznicy zdławili ostatnie rebelianckie bastiony w pobliżu Damaszku i miasta Hims.

Eksperci podkreślają, że zakrojona na szeroką skalę ofensywa rządowa na tym obszarze - dodatkowo wspierana przez rosyjskie myśliwce - grozi rozprzestrzenieniem się siedmioletniej syryjskiej wojny domowej na sąsiednie kraje. Obszar ten ma strategiczne znaczenie dla Izraela, który jest głęboko zaniepokojony wpływami Iranu w Syrii.

Waszyngton ostrzegał wcześniej, że podejmie "zdecydowane i adekwatne środki" w przypadku naruszenia warunków ubiegłorocznej umowy o deeskalacji.

Na początku czerwca Baszar al-Assad oświadczył, że jego rząd, zgodnie z sugestią Rosji, dąży do zawarcia porozumienia politycznego na południowym zachodzie, podobnego do umów, które przywróciły kontrolę Damaszku nad innymi obszarami po wycofaniu sił rebelianckich. Prezydent Syrii zagroził jednocześnie, że terytorium to zostanie odbite siłą, jeśli będzie to konieczne.

Rebelianci zapowiedzieli, że nie oddadzą "ani piędzi ziemi".

(ak)