Moskwa zarzuca władzom Gruzji "paranoję". Chodzi o sfabrykowany reportaż wyemitowany przez prywatną telewizję z Tbilisi o rosyjskiej interwencji w Gruzji. Scenariusz filmu zakładał, że rosyjskie oddziały zostały wezwane do gruzińskiej stolicy przez opozycję, a obecny prezydent kraju Micheil Saakaszwili został zabity.

Zobacz również:

Reportaż opatrzono zdjęciami z wojny, którą Rosja i Gruzja stoczyły w 2008 r. o separatystyczną Osetię Południową. Po emisji filmu ludzie wpadli w panikę - zanotowano rekordową liczbę zgłoszeń na pogotowie ratunkowe z powodu omdleń i problemów z sercem.

Szef gruzińskiej, prywatnej telewizji Imedi, Giorgi Arweladze, bronił sfabrykowanego reportażu. Ocenił, że telewidzowie powinni byli zrozumieć, że nie chodzi o rzeczywistą sytuację. Oświadczył, że w związku z emisją nie przewiduje ani zmian personelu, ani żadnych dymisji w swojej stacji. Jednocześnie przeprosił za szok, jaki wywołał kontrowersyjny film.

Rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zarzuciło gruzińskim władzom paranoję, a dziennikarzom telewizji Imedi brak odpowiedzialności. Machinacje Imedi są nieodpowiedzialne i niemoralne - ocenił w komunikacie rzecznik MSZ Rosji Andriej Niestierienko. Ten sfabrykowany reportaż zaszkodził bezpieczeństwu i stabilizacji w regionie - zaznaczył. Prezydent Gruzji nie krył swej aprobaty dla tego skandalicznego programu, którego scenariusz uznał za "bardzo bliski rzeczywistości" (…) Polityczna paranoja nigdy nie przyniosła niczego dobrego - zakończył.

W spontanicznej demonstracji w niedzielę w Tbilisi około 500 ludzi domagało się ukarania odpowiedzialnych za emisję programu. Imedi przepraszała telewidzów na pasku emitowanym na dole ekranu. Grozi jej fala pozwów od wstrząśniętych widzów.