Pilot, który jako pierwszy zauważył szczątki malezyjskiego samolotu AirAsia powiedział w rozmowie z indonezyjską gazetą "Kompas", że trzy zmarłe osoby, które odnaleziono w wodzie, trzymały się za ręce. O sprawie pisze "The Independent". Airbus A320 zniknął z radarów w niedzielę. Wiadomo, że maszyna się rozbiła. Do tej pory wyłowiono 40 ciał pasażerów, które odnaleziono w wodach Morza Jawajskiego.

Porucznik Airman Tri Wobowo, który pilotował samolot prowadzący poszukiwania śladów zaginionego Airbusa A320, wczoraj zauważył pływające w Morzu Jawajskim fragmenty maszyny i ciała pasażerów.

Jak mówił w wywiadzie dla indonezyjskiej gazety "Kompas", najpierw zauważył około siedmiu ciał dryfujących w wodzie. Trzy z nich trzymały się za ręce. Wokół nich znajdowały się porozrzucane bagaże, boje i fragmenty samolotu.

Do tej pory łącznie wyłowiono ponad 40 ciał ofiar katastrofy.

Airbus należący do taniego malezyjskiego przewoźnika AirAsia zniknął z radarów o godz. 6:17 (0:17 czasu polskiego) w niedzielę, lecąc w gęstych chmurach burzowych z indonezyjskiego miasta Surabaja do Singapuru. W momencie utraty łączności samolot, którym podróżowali głównie Indonezyjczycy, znajdował się najprawdopodobniej nad Morzem Jawajskim, między wyspami Borneo i Jawa.

Podczas feralnego lotu pilot malezyjskiej maszyny za zgodą kontroli lotów zmienił kurs, żeby ominąć front burzowy. Wkrótce potem zwrócił się o zgodę na zwiększenie wysokości do 38 tysięcy stóp (ponad 11580 metrów). Zgody tej nie otrzymał od razu, ponieważ w pobliżu leciały na tym pułapie inne maszyny. Gdy o godz. 6:14 czasu lokalnego kontrola lotów zezwoliła mu na zwiększenie wysokości najpierw do 34 tys. stóp (ponad 10360 metrów), pilot już nie odpowiedział.

Burze są w tym regionie częstym zjawiskiem o tej porze roku i zwykle nie stanowią zagrożenia dla samolotów. W pobliżu malezyjskiej maszyny leciało sześć innych samolotów i wszystkie bezpiecznie dotarły do celu.



(abs)