W kanadyjskim Charlevoix, dzień przed rozpoczęciem szczytu G7, na ulice wyszło pół tysiąca osób. Protest zorganizowała koalicja organizacji sprzeciwiających się kapitalizmowi, kolonializmowi, rasizmowi i seksizmowi. Marsz, zorganizowany przez grupę Reseau de resistance anti-G7 (sieć oporu przeciwko G7), przebiegał pod hasłem sprzeciwu wobec neoliberalnej polityki państw G7 i za otwarciem granic.

Spalono flagi krajów tworzących grupę G7, słychać było również ostre głosy krytyki pod adresem premiera Kanady Justina Trudeau za wydawanie publicznych pieniędzy na organizację szczytu. Rząd federalny Kanady przeznaczył na wydarzenia związane z rocznym przewodnictwem w G7 600 mln dolarów kanadyjskich.

Szczyt G7, który formalnie rozpocznie się w piątek i potrwa do soboty, odbywa się w liczącej ok. 8 tys. mieszkańców miejscowości La Malbaie, oddalonej o ok. 140 km na północny wschód od Quebec City. Miejscem spotkania przywódców jest luksusowy hotel Le Manoir Richelieu usytuowany na klifie z widokiem na rzekę Św. Wawrzyńca, w sercu malowniczego regionu Charlevoix.

VIP-y odcięte od świata

Na czas szczytu wokół hotelu wyznaczono tzw. czerwoną strefę, otoczoną płotem długości 3,7 km i wysokości 6 metrów, robiąc z niego faktyczną twierdzę. Dostęp jest ściśle strzeżony przez policję federalną RCMP. Wokół czerwonej strefy wytyczono szerszą zieloną strefę, która obejmuje obszar ok. 20 km2. Mieszkańcy terenów objętych strefami oraz niektórych terenów przyległych musieli uzyskać akredytację, aby móc się tam poruszać.

Aktywiści wybrali na miejsce protestów Quebec City, gdzie znajduje się centrum prasowe dla ok. 1400 dziennikarzy. Demonstracje na kolejne dwa dni zaplanowały też m.in. organizacje pomocowe i związki zawodowe.

Bezpieczeństwa w mieście pilnują oddziały policji. Mieszkańcy Quebecu doskonale pamiętają szczyt obu Ameryk (SOA) z 2001 roku, kiedy podczas trzech dni zamieszek miasto praktycznie zostało sparaliżowane.

Z kolei działaniom policji przyglądają się wolontariusze Amnesty International oraz organizacji praw obywatelskich. Obawiają się masowych aresztowań, jak to stało się w 2001 roku. Na czas szczytu policja utworzyła dodatkowe, tymczasowe ośrodki zatrzymań.

Na czas szczytu zamknięto parlament prowincji Quebec oraz szkoły i przedszkola.

(ug)